Walentynki - 14.02.2024r.
Dziś Dzień Św. Walentego będący świętem zakochanych, na szczęście nikt nie określił kogo można w tym dniu kochać i wachlarz możliwych miłości jest dość szeroki. Kochać możemy przecież nie tylko żony, mężów czy partnerki ale także dzieci, przyjaciół, koty, psy i jaszczurki. Idąc dziś o poranku na codzienny spacer z psami, przeżyłam autentyczny zachwyt nad moimi czworonogami , w promieniach słońca wydały mi się najpiękniejsze, najkochańsze i najlepsze, a fakt, że są w moim życiu i mogę się nimi cieszyć wręcz bezcenny. I tak idąc i się ciesząc dniem i miłością nagle kątem oka dostrzegłam kota biegnącego przez pole, niestety i moje psy również go zobaczyły. W efekcie wylądowałam więc kolanami a za chwilę i twarzą w błocie, usiłując utrzymać bestie, które zgodnie wyrwały do przodu. Zbierając z ziemi swoje ciało i godność pomyślałam, że to jest właśnie miłość. Z jednej strony zachwyt i rozczulenie, z drugiej błoto i lądowanie na twarzy. Dopiero to połączenie jest autentyczne i pokazuje prawdziwe uczucie. Życzę Wam dziś kochani jak najczęstszych zachwytów i jak najszybszego stawania na nogi po każdym błotnym upadku. A także tego byście kochali i czuli się kochani nie tylko od święta . Na zdjęciu obiekty mojej miłości i sprawczynie moich upadków🥰Hanna Kornas
Wiele twarzy każdej kobiety - 17.01.2024r.
Dzisiejszy poranek, podobnie jak wiele innych, powitał mnie listą zadań do zrobienia. Zaczęło się od karmienia kota, intensywnie i głośno domagającego się atencji, potem jeszcze mój codzienny, poranny spacer z psami, dziś w pięknej słonecznej aurze. Spotkałam po drodze dwóch sąsiadów, z którymi pogadaliśmy przez kilka chwil. Kiedy wróciłam przygotowałam śniadanie do szkół moim dzieciom, chociaż już dawno potrafią zrobić kanapki sobie sami, to jednak lubię w ten sposób o nie zadbać. Potem zjadłam swoje śniadanie z mężem - to nasz codzienny wspólny rytuał i czas na wspólne rozpoczęcie dnia. Załadowałam jeszcze tylko zmywarkę, pralkę i już mogłam spokojnie udać się do pracy, żeby zasiąść w moim ulubionym fotelu i czekać na przybycie kolejnych pacjentów. W ten sposób do godziny 9 rano udało mi się wystąpić w conajmniej kilku różnych rolach, które pełnię na codzień. Byłam dziś kocią i psią opiekunką, sąsiadką, koleżanką, matką, żoną, kucharką, sprzątaczką i wreszcie psychoterapeutą, a przecież dzień się dopiero rozpoczął. I sporo różnych ról jeszcze przede mną. Wszyscy pełnimy w życiu różne role, rodzimy się jako czyjeś dzieci, jesteśmy siostrami, braćmi, kuzynami, wnukami, sąsiadami, uczniami, koleżankami, przyjaciółmi, z czasem stajemy się pracownikami lub szefami, rodzicami, małżonkami, partnerami, dziadkami… Część z tych ról zmienia się wraz z czasem i okolicznościami, część wybieramy świadomie sami a wreszcie część przypada nam w udziale, chociaż wcale nie chcemy ich pełnić. Przygotowałam w ramach cyklu „ W krainie kobiecości” warsztat na temat ról, które pełnią w życiu kobiety, tych świadomie wybieranych i tych, których nie chcemy, a mimo to pełnimy. Warsztat będzie okazją do lepszego poznania siebie i innych, przyjrzenia się swoim wyborom i ich konsekwencjom oraz do doświadczenia kobiecego wsparcia i życzliwości, odbędzie się w lutym. Już niebawem więcej szczegółów. Zapraszam serdecznie. Hanna Kornas
Powitania i pożegnania - 06.01.2024r.
Wczoraj do mojego gabinetu przyszła na swoją pierwszą sesję nowa pacjentka. Czułam jej zaniepokojenie, strach i niepewność. Widziałam ocean wylanych łez i słyszałam jak przeprasza, że płacze i że nie mówi tak składnie jak sobie ułożyła w głowie przed sesją . Opisuję tu tę sytuację, żeby wyjaśnić wszystkim, że jest ona zupełnie normalna, dla mnie wręcz oczywista, że ktoś kto długo był sam ze swoim cierpieniem może z trudnością o nim opowiadać obcej przecież osobie. To nic niezwykłego i niewłaściwego, że możecie być państwo poruszeni, nie wiedzieć co powiedzieć, że możecie płakać. Po to trafiacie do gabinetu specjalisty, żeby pomógł on wam przejść przez tę trudność. Zadawać odpowiednie pytania i naprowadzać na ważne tematy. Nikt nie oczekuje od Was na pierwszej wizycie, żebyście przyszli państwo z gotową diagnozą, bo przecież po to właśnie jest terapia, żeby zrozumieć w jej trakcie co się dzieje i jak temu zaradzić. Zdaję sobie sprawę, że to ogromny trud zdecydować się na spotkanie z psychologiem czy psychoterapeutą, nie dokładajcie sobie moi drodzy do tego trudu jeszcze oczekiwania, że nie będziecie płakać czy, że zdołacie w godzinę opowiedzieć swoje życie. To jest po prostu niemożliwe, z czasem każde kolejne spotkanie będzie łatwiejsze. Zawsze pod koniec pierwszej sesji pytam pacjenta z jakim samopoczuciem kończy nasze spotkanie i prawie zawsze słyszę, że z ogromną ulgą. Ta ulga jest warta tego trudu, zachęcam zatem, żebyście zawalczyli o siebie i zdecydowali się umówić do specjalisty jeśli tego potrzebujecie. Wczoraj do mojego gabinetu przyszła na swoją ostatnią sesję pacjentka. Sporo towarzyszyło tej wizycie wzruszeń, uczuć i łez ( jak zwykle przy ostatnich spotkaniach, część z tych łez należała do mnie 😉). Omówiłyśmy to, co się pacjentce udało zrobić i zmienić, to jak teraz funkcjonuje. Piękna to była opowieść i piękne spotkanie. Różnica tych dwóch spotkań była ogromna, chociaż obydwa były bardzo poruszające. Drugie nigdy by się nie odbyło, gdyby kiedyś tam w przeszłości nie odbyło się to pierwsze. Dziękuję serdecznie wszystkim moim pacjentom za okazywane mi zaufanie, a pani, droga pani B życzę wspaniałej reszty życia❤️Hanna Kornas
Podsumowanie roku - 29.12.2023r.
Dziś o poranku idąc na spacer z moimi psami zobaczyłyśmy w oddali samochód. Grzecznie zeszłyśmy więc z drogi - moje psy z nieznanego mi powodu uważają samochody za obiekty przyjacielskie i usiłują się z nimi witać. Mijająca nas w samochodzie starsza pani entuzjastycznie nam pomachała, uśmiechnęła się szeroko a potem, chyba chcąc okazać jeszcze bardziej swój entuzjazm uniosła kciuk do góry, czyli mówiąc młodzieżowo dała nam lajka. Bardzo mnie ta scena ucieszyła a serdeczny uśmiech starszej pani udzielił się i mnie i pozostał do teraz. Przemierzając radośnie poranną trasę spacerową postanowiłam podsumować w głowie ten mijający rok. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to liczba prezentów, którą w nim otrzymałam, ogromna i wzruszająca liczba. Zaczynając od świątecznych pierniczków, świeczek i herbat, kilka zaproszeń na wigilijną wieczerzę i wreszcie propozycję podzielenia się wigilijnymi potrawami, która mocno mnie wzruszyła, kiedy życie znów wywinęło mi koziołka i zdrowie, a raczej jego brak miał pokrzyżować moje świąteczne plany. Kolejna lista darów, które w tym roku otrzymałam to zaufanie moich pacjentów, dzielenie się ze mną radością tych, którym się poprawia i troską tych, którym jeszcze jest źle. Inne cenne rzeczy to serdeczność i życzliwość, których doświadczam na codzień, od bliskich i obcych ludzi, które spotykają mnie praktycznie każdego dnia. Pewien przechodzień odplątał dziś splątane smycze moich niesfornych psów, a pani w Biedrze użyczyła mi bezinteresownie swojej karty lojalnościowej, żebym mogła skorzystać z promocji. Bezcenne w moim życiu są także relacje, które mam z ludźmi, rodzinne, przyjacielskie, zawodowe, koleżeńskie i sąsiedzkie. Terapia to sytuacja gdy ludzie dzielą się ze mną swoimi stratami czy brakami i to im właśnie poświęcamy wtedy czas i uwagę, warto jednak czasem popatrzeć też na tę do połowy pełną część szklanki i zobaczyć nie tylko to czego nie mamy, ale też to co mamy. Jeśli mamy się do kogo przytulić gdy nam źle, z kim się pośmiać i do kogo odezwać, to mamy już bardzo dużo. Taka właśnie bogata i hojnie obdarowana kończę ten rok. Mogłabym pewnie powymieniać tu całkiem sporo z tego co mi się w tym roku nie udało, czego nie dostałam od losu, a czego dostałam z nawiązką, chociaż wcale o to nie prosiłam, jak choroby dzieci czy podwyżki rat kredytu. I chociaż dni deszczowych i pochmurnych było pewnie w tym roku tyle samo co tych słonecznych i nadal nie jestem piękna, sławna i bogata to daję 2023 rokowi dużego lajka za to, że przez wiele chwil, godzin i dni byłam w tym roku szczęśliwa a wokół mnie jest tylu życzliwych ludzi. Kochani zachęcam i Was do podsumowania mijającego roku i poszukania w nim tego, co było dla Was dobre. Hanna Kornas
Obdarowana - 16.12.2023r.
Obdarowana - taka się właśnie czuję od wczoraj. Wczoraj bowiem zakończyłam cykl warsztatów o nazwie „Podróż do wnętrza siebie”. W ciągu dwóch lat miałam przyjemność poprowadzić 31 spotkań warsztatowych, w których uczestniczyło łącznie kilkadziesiąt kobiet. Gdy przygotowywałam się do pierwszego warsztatu, moja wyobraźnia nie sięgała tak daleko, żeby przewidzieć dwa lata comiesięcznych spotkań. Nie sądziłam wtedy, że doświadczę tak wiele dobrego i że pomysł oraz jego wykonanie spotka się z tak dużą i tak życzliwą reakcją. Dziękuję Wam moje drogie warsztatowe uczestniczki, bez Was nie byłoby tych warsztatów, tych wzruszeń, poruszeń, ogromu osobistych historii, emocji i bliskości. Od początku moim celem była zarówno psychoedukacja, jak również zachęta do otwierania się na innych, wymiana doświadczeń, bycie z drugim człowiekiem i czerpanie z obecności innych osób. Dostałam wczoraj wiele wspaniałych prezentów, największym z nich jednak była informacja, że te spotkania na Was wpłynęły pozytywnie, pomogły Wam zrozumieć lepiej siebie i innych, i z sobą i innymi budować lepsze relacje. Mogę nieskromnie napisać, że efekt przerósł moje oczekiwania. Serdecznie dziękuję każdej z Was z osobna i wszystkim razem❤️Hanna Kornas
Grudniowa samotność - 12.12.2023r.
Koniec roku to nie tylko czas choinek, prezentów, pierniczków i radości. Dla wielu moich pacjentów to najtrudniejsza część roku. Na pierwszy plan wchodzi wtedy samotność, poczucie bycia innym, niezrozumianym, nieporadnym i niezdolnym do tworzenia tej wspaniałej świątecznej atmosfery, którą możemy oglądać , chcemy czy nie chcemy, we wszystkich mediach. Uśmiechnięte, kochające się rodziny, czyste domy, piękne dekoracje. Radość, miłość i bliskość. Niestety nie są to doświadczenia dane każdemu. Co tym bardziej pogłębia uczucie nieszczęścia u tych, którzy takich domów nie posiadają. Święta i koniec roku sprzyjają refleksjom i podsumowaniom, także tym smutnym. Mocniej czujemy wtedy nasze straty, bardziej tęsknimy za tymi, których już z nami nie ma i mocniej czujemy, że nie udało się nam poukładać życia tak jak byśmy chcieli. Moi przyjaciele czasem pytają dlaczego nie robię sobie nigdy długiej przerwy około świątecznej. Właśnie dlatego, żeby być przy pacjentach, którzy wtedy być może najbardziej będą mnie potrzebować. Bo tak naprawdę to co najcenniejszego i najważniejszego możemy dać drugiemu człowiekowi to właśnie obecność, uwaga i życzliwość. Moi drodzy bądźcie uważni i życzliwi dla innych, być może w tym świątecznym czasie jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Popatrzcie czy gdzieś obok nie ma człowieka, który potrzebuje chwili uwagi i zainteresowania. Nie będzie tego być może widać zbyt wyraźnie, bo często cierpiące osoby skrywają swoje cierpienie pod promiennym uśmiechem, ale nie dajcie się tym uśmiechom zwieść. Bądźmy dobrzy dla siebie i innych, i na codzień, i w czasie świąt. Te małe rzeczy czasem znaczą bardzo wiele. Pozdrawiam Was serdecznie z błotnistej porannej wyprawy. Hanna Kornas
Kolejne podsumowanie - 28.11.2023r.
Są takie spotkania i takie rozstania, które na zawsze zapadają w pamięć i zostają też na zawsze w sercu. Potrzebowałam kilku dni, żeby napisać ten post, żeby moje wzruszenia i poruszenia mogły się ukoić. A teraz już spokojna mogę podziękować za ten niezwykły wspólny czas, gdy mogłam towarzyszyć pewnej niezwykłej młodej kobiecie w jej drodze do siebie. Do poznawania siebie, rozumienia, akceptowania i w końcu kochania. Ogromnie i z głębi serca dziękuję wszystkim moim ukochanym pacjentom za zaufanie, które mi okazują. Kolejny raz odkrywam jak piękna jest moja praca❤️Hanna Kornas
Podsumowanie - 16.11.2023r.
Co jakiś czas w mojej pracy mam przyjemność odbywać moją ulubioną sesję- jest nią ostatnie spotkanie z pacjentem, zwieńczające naszą współpracę. Chociaż spotkania te zawsze mnie wzruszają i pozostawiają pewną stratę i tęsknotę, to jednak to właśnie one powodują, że tak bardzo kocham swoją pracę i tak wielki w niej widzę sens. Za zgodą autorki umieszczę tu kilka cytatów, które dziś usłyszałam. " Przestałam się bać życia ", "Mam ochotę na wyzwania i robienie nowych rzeczy", " Kiedyś wiele różnych wydarzeń wydawało mi się końcem świata, teraz wiem, że mój świat skończy się dopiero kiedy umrę" , " Wiem, że poradzę sobie z wieloma trudnościami" " Chce mi się żyć" ! Kochana pani X serdecznie dziękuję za zaufanie i za to, że mogłam pani towarzyszyć w tym procesie zmiany ! Cudownej reszty życia❤️Hanna Kornas
Idealna/y czyli właściwie jaka/i ? - 28.10.2023r.
Zaczyna się niewinnie: „czemu dostałaś czwórkę, a nie piątkę ?”- pyta rodzic córeczkę wracającą ze szkoły. Być może ma nawet dobre intencje, chce zmotywować swoje dziecko do większej pracy. Zupełnie nie jest świadom, że ta sama córeczka, kiedy dorośnie, każdego dnia będzie się zadręczać jak być jeszcze lepszą. I cokolwiek osiągnie i tak nie będzie w swoich oczach wystarczająco dobra. W innej rodzinie rodzice są zajęci pracą od rana do wieczora, chcą zapewnić swoim dzieciom dobre warunki życia, opłacić kursy i dodatkowe zajęcia. Dzieci podążają drogą rodziców, wracają ze szkoły, potem szybko pędzą na lekcje fortepianu, skrzypiec czy gitary, jeszcze koniecznie angielski, hiszpański czy włoski, no i oczywiście zajęcia sportowe, artystyczne, informatyczne...Żeby zapewnić sobie lepszą przyszłość, żeby mieć lepsze życie. Ciągle w biegu, ciągle w pędzie, ciągle ścigając rzekomo lepszą wersję siebie. A może początek był zupełnie jeszcze inny. Scenariuszy pewnie może być wiele. Każda historia jest niepowtarzalna i wyjątkowa. Różne przyczyny mogą powodować podobne objawy. Od lat trafiają do mojego gabinetu osoby zmagające się z perfekcjonizmem, często osiągnęły one wiele życiowych sukcesów na różnych polach, ale nie zaspokoiło to ich potrzeby dążenia do doskonałości. Ciągle myślą, że jeśli tylko trochę bardziej się postarają to już za chwilę będą mogły przestać się zadręczać i w końcu być z siebie zadowolone. Łatwo się domyślić, że to droga donikąd. Pętla w której utykamy na długie lata. Pomocna tu z pewnością jest psychoterapia, cierpliwe poszukiwanie przyczyn, ale też cierpliwe godzenie się z tym, że cokolwiek zrobimy nigdy doskonali nie będziemy. Bo po pierwsze nie możemy być, a po drugie wcale nie musimy. Chociaż trudno w to może być uwierzyć. Bazując na mojej wieloletniej pracy z perfekcjonistami przygotowałam warsztat o byciu idealnie nieidealnym. Warsztat oczywiście nie zastąpi psychoterapii, ale może być wstępem do zrozumienia tego, co się z nami dzieje. Warsztat odbędzie się dwukrotnie 17.11.2023 i 24.11.2023r. Będą to dwie edycje tego samego warsztatu, a nie dwie jego części. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do kontaktu przez messengera ośrodka lub pod telefonem 506723128. Hanna Kornas
Światowy dzień zdrowia psychicznego - 10.10.2023r.
Dzisiaj jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, o czym przypomniała mi pewna niezwykła osoba, wysyłając do mnie pewną niezwykłą wiadomość. Wzruszyłam się bardzo❤️Dzięki takim chwilom czuję jeszcze bardziej jak piękna jest moja praca. Za zgodą autora umieszczam i tu tę wiadomość, być może będzie inspiracją dla innych, żeby zadbać o siebie i podjąć leczenie. „ Dzień dobry p. Haniu ❣️ Dzisiaj światowy dzień zdrowia psychicznego 🙂 (od pewnego czasu to także moje swięto 😎) jeszcze chwile temu nie byłam tego świadoma 😅 ale od rana coś mnie nosi i ktoryś raz z rzedu dzis wspominalam swoją terapię i Panią ❣️a do tego weszłam na profil ośrodka i przeczytałam o kolejnych sukcesach 🙂 czego serdecznie gratuluję! Odżyły we mnie emocje z ostatniej sesji, napłynęło ich kilka, ale najbardziej wyrazista wydawała się być wdzięczność. Wdzięczność za to wszystko co dzięki Pani we mnie zaszło... za wszelkie zmiany, za samoświadomość, za "uelastycznienie" albo uplastycznienie mnie na życie 🥹 Od zakończenia terapii jestem innym człowiekiem pomimo pewnych perturbacji życiowych spełniam marzenia, rozwijam sie, rozumiem się, doceniam się, ŻYJĘĘĘ!!! A więc moja droga p. Haniu dziękuję raz jeszcze za WSZYSTKO 😘😘😘❣️” Ogromnie jestem wdzięczna za te słowa i za to, że mogę towarzyszyć w takich pięknych podróżach ku lepszemu życiu❤️Hanna Kornas
Zapiski psychoterapeutki - 01.10.2023r.
Dobiega właśnie końca dość wyjątkowy tydzień w mojej pracy. Jego wyjątkowo polega na tym, że zakończyłam w nim aż trzy długoterminowe procesy psychoterapii. Trzy młode kobiety z sukcesem zakończyły psychoterapię i rozpoczęły resztę swojego życia. Dwudziestolatka, trzydziestolatka i czterdziestolatka. Z pozoru zupełnie inne, z innymi problemami się do mnie zgłosiły, inne mają i miały życiorysy, inne wyzwania. To co łączy te kobiety to nie tylko fakt, że przeszły psychoterapię, ale także to, jak ją podsumowały. „ Prawie nic się nie zmieniło, a równocześnie zmieniło się prawie wszystko"- tak można by streścić ich słowa na koniec terapii. Ich życie zewnętrzne nie zmieniło się bardzo, za to zupełnie zmieniło się podejście do tego życia. Ustąpił uporczywy lęk, duszący od rana do wieczora, skończył się smutek, pustka i samotność. W to miejsce pojawił się spokój i akceptacja siebie. Te ostatnie sesje są dla mnie zawsze bardzo ważne, przeżywam je też silnie emocjonalnie, wtedy to zazwyczaj ja używam chusteczek do wycierania łez, ale i oczy pacjentów nie pozostają suche. Tyle że tym razem to są łzy wzruszenia i szczęścia a nie rozpaczy. Te ostatnie sesje są właśnie tymi, które powodują że niezmiennie kocham swoją pracę i chociaż czasem bywa ona trudna, to świadomość nadejścia tych ostatnich pożegnalnych momentów, pomaga mi poradzić sobie z tą trudnością po drodze i nie tracić nadziei na szczęśliwe zakończenia. Bardzo jestem też wdzięczna, ciągle i niezmiennie za zaufanie, którym mnie pacjenci obdarzają, pozwalając mi towarzyszyć w ich drodze do zdrowienia. Dobrego życia dziewczyny, w moim sercu zostajecie na zawsze 💚 Pełna tych wzruszeń i poruszeń wyskoczyłam na weekend nad morze, doładować akumulatory na kolejne tygodnie, skąd wszystkich serdecznie pozdrawiam. Hanna Kornas
ABC stresu - 18.09.2023r.
Przyspieszony, płytki oddech, potliwość, drżenie ciała, kołatanie serca, kłopoty z koncentracją, suchość w ustach, ból i pustka w głowie...to tylko kilka z objawów zjawiska doskonale znanego każdemu z nas. Stres, bo o nim tu mowa, urósł ostatnimi laty do wielkiej rangi. „ Proszę się mniej stresować”- mówi lekarz w czasie wizyty. „ Ten stres cię w końcu zabije”- ostrzegają bliscy, zaniepokojeni naszym stanem. „ Nie wytrzymam już tego stresu” – mówimy czasem sami do siebie. „ Nie radzę sobie ze stresem”- mówią moi pacjenci, zapytani co ich do mnie sprowadza. Stres jest, był i będzie obecny w naszym życiu. Nie da się go całkowicie zlikwidować, nie ma sensu marzyć o tym, żeby go nie było, jednak być może czasem my sami dość mocno swój stres karmimy. A wtedy jest szansa, że sami też możemy nad nim lepiej zapanować. Zainspirowana potrzebą pewnej studentki medycyny, przygotowałam warsztat o stresie. O tym czym jest, jak przebiega, dlaczego w pewnej dawce jest niezbędny, jak mu zapobiegać, ale przede wszystkim, jak go trochę okiełznać, żeby nie uniemożliwiał nam życia. Warsztat odbędzie się dwukrotnie- 27.10.2023 i 03.11.2023. Zapraszam wszystkich chętnych do zapisów przez Messengera ośrodka lub pod telefonem 506723128. Na zdjęciu mój osobisty sposób na obniżanie poziomu mojego stresu na co dzień 🙂 Hanna Kornas
Międzynarodowy Dzień Psa - 01.07.2023r.
Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Psa, w naszym domu to jeden z 365 dni w roku, w którym psy są ważne. Moi pacjenci wiedzą, że zawsze z radością witam w gabinecie ich psich przyjaciół. Być może dlatego, że kiedy decydowałam o swojej ścieżce zawodowej pod uwagę brałam właśnie psychologię i weterynarię. Zwyciężyła moja miłość do ludzi, ale nigdy nie przestałam kochać również zwierząt. Psy towarzyszą mi przez całe życie, ich jedyną wadą, według mnie, jest długość ich życia. I chociaż z radością przyjmuję w gabinecie pacjentów z ich psami, to moje własne psy zostawiam jednak zawsze w domu. Po pierwsze uważam, że nie wszyscy muszą psy lubić, a po drugie moje psy to szalone atencjuszki, które uniemożliwiłyby mi rozmowę z pacjentem i domagały się całej uwagi skupionej na sobie. Niedawno czytałam opracowanie naukowe o tym, że psy znacząco pomagają przy leczeniu zaburzeń psychicznych, szczególnie depresji. Myślę że dzieje się tak dlatego, że osoby cierpiące na depresję zamykają się w swoim cierpieniu i trudno im otwierać się na świat, psy jednak uniemożliwiają to zamknięcie i wymuszają na właścicielu zarówno to, żeby o nie zadbał, jak również, żeby regularnie opuszczał dom, wyprowadzając psa na spacery. Obecność drugiej istoty ma znaczący wpływ na samopoczucie, jeśli jeszcze ta istota kocha nas bezwarunkowo i wymaga naszej troski to wyniki badań wskazujące na leczące właściwości psów wydają się oczywiste. Dla kociolubnych czytelników, przyznam, że posiadam również i kota, chociaż tu raczej należałoby mówić, że to kot posiada mnie, ale to już zupełnie inna historia😉Hanna Kornas
Asertywność kontra życzliwość - 03.06.2023r.
Jest piękny sobotni dzień, właśnie zakończyłam moją ulubioną ogrodową aktywność czyli koszenie trawnika. W przeciwieństwie do psychoterapii, która czasem trwa kilka lat, zanim przyniesie pożądany rezultat, koszenie trawy jest mocno satysfakcjonujące, gdyż daje efekt natychmiastowy. Kiedy więc kosiłam trawnik moje myśli wędrowały wokół przeróżnych zjawisk psychologicznych- jak zwykle zresztą 😉 Od mniej więcej półtorej roku prowadzę w ośrodku warsztaty rozwojowo-psychologiczne, co przyjemnie uzupełnia moją codzienną ponad dwudziestoletnią psychoterapeutyczną aktywność zawodową. Założyłam też grupę na whatsappie, gdzie dołączają systematycznie kolejne uczestniczki warsztatów. Dyskutujemy tam i o terminach i o tematach kolejnych spotkań. Dość często pojawia się tam potrzeba rozmawiania o asertywności, stawianiu innym granic i byciu w zgodzie ze sobą. Są to też tematy, które praktycznie codziennie poruszam z moimi pacjentami na terapii. Opiszę więc historię, w której ostatnio uczestniczyłam, a która jeszcze mocniej zatrzymała mnie na owych tematach. Jakiś czas temu zachorował jeden z moich psów, na szczęście niezbyt poważnie, ale jednak wymagał wizyt u weterynarza i przyjmowania leków. Któregoś dnia zabrakło mi tabletek i ustaliłam telefonicznie z moją panią weterynarz, że mam po nie podjechać do jej gabinetu i wejść między pacjentami. Wyjaśnię tu, że leczę moje zwierzaki u cudownej pani doktor. Z racji tej cudowności, jednak mocno obleganej przez pacjentów, więc każda wizyta w przychodni zajmuje niestety kilka godzin. Przyjechałam do przychodni, jak zwykle pełnej po brzegi, wyjaśniłam czekającym osobom moją sytuację i poprosiłam, czy mogę wejść do gabinetu z osobą, która właśnie będzie wchodzić. Wszyscy się zgodnie zgodzili, gdy nagle jedna z czekających osób, właścicielka dwóch kocich kontenerów z miauczącą zawartością, nazwijmy ją tu „Panią Spieszącą się” powiedziała głośno i stanowczo: „ ja się nie zgadzam, ja się proszę pani spieszę” grzecznie wyjaśniłam raz jeszcze, że potrzebuję tylko odebrać czekające na mnie leki, co zajmie mniej niż minutę i że chcę wejść razem z panią a nie zamiast niej. Pani Spiesząca się była jednak nieugięta, „skoro ja czekałam, to i pani musi teraz poczekać”. Wrodzony humor podpowiedział mi, że niekoniecznie, wystarczy, że się pani zgodzi, żebym teraz weszła, to nie będę musiała czekać wcale, ale nie po to jestem przecież psychologiem, żeby nie rozpoznać od razu, że Pani Spiesząca się humoru tego raczej nie doceni 😉 zamilkłam i usiadłam grzecznie w poczekalni, pozostali pacjenci mnie wsparli, mówiąc, że cała reszta czekających pozwala mi wejść ze sobą i że mam się nie martwić. Nie martwiłam się, pomyślałam, że może o czymś nie wiem, może Pani Spiesząca się, faktycznie strasznie się spieszy i że w związku z tym wizyta zajmie jej chwilę. Kiedy otworzyły się drzwi Pani Spiesząca się zabrała swoje dwa miauczące kontenery i weszła raźno do gabinetu. Od razu mocno poprawił jej się humor, zza drzwi dobiegał pogłos śmiechu, żartów, opowieści o urlopie pani. Kiedy 45 minut później Pani Spiesząca się opuściła gabinet weterynaryjny, rzucając mi na odchodne pełne wyższości spojrzenie, zostałam w środku z jakąś dziwną przykrością. Pomyślałam też, że może za kilka dni Pani Spiesząca się opowie na przykład swojemu psychoterapeucie jaka była dzielna, jak asertywnie się zachowała, jak odmówiła czyjejś prośbie, jak postąpiła w zgodzie ze sobą i nie uległa presji innych osób. Bo przecież z jej perspektywy tak właśnie mogło to wyglądać. A ten psychoterapeuta pochwali swoją pacjentkę i powie super, brawo, wspaniale że umie już pani o siebie dbać. Terapia działa! Smuteczek we mnie pozostał i pomyślałam, że czasem może warto jednak z siebie zrezygnować na chwilę, czasem warto nie być asertywnym a tak po ludzku i zwyczajnie życzliwym? Trudno mi znaleźć i podać regułę i klucz do tego kiedy postępować z zgodzie ze swoimi potrzebami, a kiedy z nich rezygnować na korzyść innych, ale dzięki Pani Spieszącej się będę jeszcze uważniej się przyglądać i sobie i moim pacjentom, kiedy będą pragnęli uczyć się asertywności. Droga Pani Spiesząca się chcę wierzyć, że ćwiczyła pani swoją asertywność, egzamin z niej zdała pani na szóstkę, z człowieczeństwa już niestety nie. Dziękuję jednak mimo wszystko pani za tę lekcję, dzięki której będę jeszcze bardziej uważna. Na zakończenie napiszę jeszcze, że mój pies wyzdrowiał i ma się świetnie, podobnie jak drugi. Dowód na to przedstawiam na załączonym obrazku:) Na warsztaty niezmiennie zapraszam, już za kilka dni będziemy mówić o komunikacji, a kolejnym razem może właśnie o życzliwości i patrzeniu na różne sprawy z różnych stron;) Hanna Kornas
O co chodzi z tą miłością do siebie? - 13.04.2023r.
Często zachęcam moich pacjentów do dbania o siebie, opowiadam im, że kiedy kogoś kochamy, to się o niego troszczymy i tak też powinniśmy traktować siebie. Równie często pacjenci pytają mnie o co chodzi z tą miłością do siebie. Czy oznacza to pobłażanie sobie we wszystkim, robienie wyłącznie tego na co się ma ochotę i nie zmuszanie się do niczego? Oczywiście że nie. Kocham moje dzieci więc „ gonię je” do codziennego mycia zębów, nawet jak im się nie chce tego robić, kocham moje psy więc dbam o ich dietę i nie ulegam żebraniu o smakołyki, kocham też siebie więc robię rzeczy, które mi służą. Co nie zawsze pokrywa się dokładnie z tym na co akurat mam ochotę. Z miłości do siebie na przykład każdego dnia zrywam się z łóżka o świcie i idę do lasu na godzinny spacer. Po takim spacerze zawsze czuję się świetnie, ale przecież nie zawsze chce mi się opuszczać przed 6 rano ciepłe łóżeczko. Cóż z tego? Miłość to też obowiązki i wymagania;) Zachęcam każdą i każdego z was do dbania i kochania samych siebie. Szukajcie zatem tego co lubicie, co wam sprawia przyjemność, tego co wam służy i róbcie to każdego dnia. Bo miłość to suma malutkich gestów a nie jedna wielka rzecz. Dzwońcie do przyjaciół, spacerujcie, biegajcie, wysypiajcie się lub zróbcie sobie o poranku pyszną kawę, specjalnie dla siebie! Ślę serdeczności z dzisiejszego spacerku, wiosna już na dobre zaczęła się panoszyć💚Hanna Kornas
Smaki życia - 04.04.2023r.
Już za kilka dni, w piątek 07.04.2023 spotkamy się na warsztacie o depresji. Jest to trzeci „emocjonalny” warsztat, po złości i lęku, poruszający temat tzw. trudnych emocji. W depresji przeżywamy nadmiar tych właśnie trudnych i niechcianych emocji - lęku, smutku, bezradności i pustki. Na warsztat zostały dwa ostanie wolne miejsca - chętnych zapraszam do kontaktu. Czymś innym jest chorobliwy i zalewający nadmiar emocji a czymś innym przeżywanie ich w akceptowalnej ilości na codzień. Jesteśmy bowiem jako ludzie istotami emocjonalnymi. Czujemy, od urodzenia do śmierci, cały ogrom emocji. Nie zawsze są to emocje chciane i lubiane przez nas, nie zawsze sensowne i adekwatne do sytuacji. A jednak i tak je czujemy, choćbyśmy bardzo nie chcieli. Przyszło mi dziś do głowy, że z emocjami jest trochę jak ze smakami, jedni wolą smak słodki, inni słony a nawet, chociaż trudno mi w to uwierzyć;) znam wielbicieli smaku gorzkiego. Uczestniczki warsztatów często na pytania o emocje opowiadały” ja wolę już się smucić niż złościć „ , „ a ja wolę się bać niż smucić”. Cóż, nie mamy możliwości wybrania sobie co akurat poczujemy. Ale mamy możliwość nauczyć się radzić sobie z każdą emocją. Osobiście jestem zdecydowaną zwolenniczką smaku słonego i kwaśnego, nie przepadam za słodyczami a już gorzki tonik czy piwo uważam za obrzydliwe i nie do przełknięcia. Zdaję sobie jednak doskonale sprawę, że w większości spożywanych przeze mnie potraw znajdują się mieszanki wszystkich smaków, nawet tych mało przeze mnie lubianych. Podobnie życie jest mieszanką wszelkich emocji i nie ma sensu temu zaprzeczać. Lepiej jest pożytkować energię na naukę radzenia sobie z emocjami niż uporczywe im zaprzeczanie. Zapraszam zatem i na warsztat i czasem na terapię, gdzie również możemy się nauczyć emocje rozróżniać, nazywać i przeżywać. Na zdjęciu upieczone przeze mnie ostatnio ciasta, przyznaję, że dużym wyzwaniem byłoby dla mnie zjedzenie chociaż jednego kawałka, mimo, że jestem ich twórczynią;) no chyba że byłaby to beza z ogórkami kiszonymi lub śledziami 😉 Wielbicielkom słodyczy z kolei przypominam lub wyjaśniam, że żeby stworzyć tę cukrową bombę słodyczową należy dodać całkiem sporą szczyptę soli;) Hanna Kornas
Małe wielkie rzeczy - 29.03.2023r.
Wiosna z trudem i powolnie przebija się przez zimowy klimat. Wszyscy już mamy dość szaroburej pogody i zimna. Potrzebujemy pewnie wszyscy już słońca i ciepła. Zanim jednak słońce ogrzeje nasze ciała, warto poszukać ciepła w innych doświadczeniach. Codziennie chodzę pieszo do pracy w gabinecie, w którym pracuję jako psychoterapeutka. Droga nie jest długa, zajmuje mi najwyżej 15 minut. W te codzienne 15 minut, niemal każdego dnia spotykają mnie jakieś niespodzianki. Codziennie prawie ktoś proponuje mi podwiezienie, czasem są to sąsiedzi, znajomi i przyjaciele, a czasem zupełnie obcy ludzie, którzy szczególnie przy parszywej pogodzie, troszczą się o to, żeby nie napadało mi na głowę. Codziennie również zdarza mi się zamienić z różnymi ludźmi, znanymi i obcymi, chociaż kilka zdań o pogodzie, o sporcie, o zdrowiu, czy po prostu o życiu. Czasem udaje mi się w drodze do pracy spotkać wiewiórki biegające po drzewach a czasem z daleka widzę sarny. Bardzo lubię te moje 15 minut spaceru. Lubię wtedy po prostu iść, patrzeć, uśmiechać sie do swoich myśli i spotykać ludzi. Dziś miałam dwa takie niezwykle spotkania. Najpierw minął mnie samochodem sąsiad, a mijając otworzył okno i zawołał do mnie "cześć dziewczyno!". I chociaż mam PESEL z ubiegłego wieku, i to raczej z jego drugiej połowy a nie końcówki, to dzięki temu powitaniu poczułam się jak młoda dziewczyna;) Dziękuję drogi sąsiedzie za to miłe uczucie💚 A potem, już całkiem blisko mojej pracy, spotkałam kolegę, którego dawno nie widziałam i który z tej okazji , z serdecznością i troską, zapytał co u mnie słychać, czy moja rodzina jest zdrowa, czy czeka mnie dziś trudny dzień w pracy i jak się mam. Tak mnie ta troska ujęła za serce, że do teraz trzyma. Dziękuję i Tobie drogi kolego💚 Po takim poranku nie potrafię się nie uśmiechać do życia. Bardzo się cieszę, że spotykają mnie takie małe wielkie rzeczy. Bardzo każdemu z Was życzę, żeby je dostrzegać i pielęgnować. Jeśli świat zewnętrzny jest odbiciem naszego wnętrza, to mój dzisiejszy świat jest słoneczny jak w samym środku lata. Żeby się jeszcze bardziej dopieścić, wieczór spędzam ładując akumulatory przy moich psich przyjaciołach, czego również wszystkim wielbicielom zwierząt życzę. Dbajcie moi drodzy o siebie, nie żałujcie życzliwości innym i sobie samym, niezależnie od pogody, a czasem na przekór niej;) Hanna Kornas
Elementy skutecznej psychoterapii - 27.03.2023r.
Zgodnie z aktualnymi badaniami najważniejszym czynnikiem leczącym w psychoterapii jest relacja jaka nawiąże się między terapeutą a pacjentem. Wykształcenie terapeuty, o ile tylko jest odpowiednio rzetelne-czyli zakłada studia magisterskie ( psychologiczne, pedagogiczne lub pokrewne) a potem kolejne studia w postaci 4 lub 5 letniego kursu psychoterapii, jest niewątpliwie ważnym elementem procesu leczenia, ale ciągle niewystarczającym. Dołożyć do tego należy jeszcze superwizję, terapię własną terapeuty, stałe dokształcanie się i świadomość własnych ograniczeń. Kiedy te warunki będą spełnione to pozostaje już tylko stworzyć okoliczności do zbudowania dobrej, wspierającej i szczerej relacji z pacjentem. Terapia jest według mnie nie tyle sytuacją leczenia chorego i bezradnego pacjenta przez wykształconego specjalistę, ale przede wszystkim jest spotkaniem dwojga ludzi. Takim spotkaniem, w którym jeden człowiek towarzyszy drugiemu człowiekowi w poznawaniu siebie, odkrywaniu siebie i docieraniu do siebie. Zdrowienie psychiczne niezbędnie wymaga obecności drugiego człowieka. To co najczęściej " zepsuło się " lub czego nie udało się zbudować w relacji z opiekunem czy rodzicem, tylko w relacji z innym człowiekiem, czyli psychoterapeutą, może być naprawione. Dodałabym jeszcze, że w terapii niezwykle ważne jest zaufanie i równie ważna jest nadzieja. Nadzieja właśnie sprawia, że się nie podajemy na tej niełatwej drodze i mimo przeszkód docieramy wspólnie do celu, którym jest spokój wewnętrzny i radość z życia. Piszę to wracając z wiosennego spaceru, gdzie mogłam podziwiać jak natura, wbrew wszelkim przeciwnościom, kolejny raz odradza się do życia. Postanowiłam te wiosnenne odradzanie się przyrody poumieszczać także w doniczkach, w czym niezawodnie pomaga mi jeden z moich psów 😉 Dobrego weekendu i niesłabnącej nadziei💚Hanna Kornas
Depresja - 04.03.2023r.
Depresja- złodziejka siły, radości i sensu życia. Kilka tygodni temu obchodziliśmy Światowy Dzień Walki z Depresją i chociaż uważam, że choroby powinno się leczyć a nie z nimi walczyć, to jednak w przypadku depresji określenie „ walka” wydaje mi się jak najbardziej adekwatne. Depresja nie negocjuje, nie bierze zakładników, nie można się z nią dogadać ani poukładać. Depresja zabija. W skrajnych przypadkach prowadzi po samobójstw, w mniej drastycznych zabija sens, radość i siłę do życia. Trzeba zatem z depresją walczyć! I trzeba, i powinno się, i jeszcze można! To wydaje mi się szczególnie ważne. Z depresją można wygrać, można ją leczyć i można się z niej wyleczyć! Chociaż choroba ta jest znana od lat , nadal wokół niej krąży mnóstwo przedziwnych mitów. Część osób twierdzi, że depresja to wymysł i fanaberia chorych, mający przykryć ich lenistwo, inna część twierdzi, że na depresję chorujemy praktycznie wszyscy i wszyscy powinniśmy zażywać leki psychotropowe, część mówi, że leki leczące depresję są silnie uzależniające i/lub zmieniające osobowość i nie należy ich brać, niektórzy twierdzą, że depresję należy leczyć zachęcając chorego do pracy, w myśl zasady „ jak się weźmiesz do jakiejś roboty, to ci depresja minie”. Takich i podobnych bzdur nasłuchaliście się pewni i wy. Od 23 lat pracuję psychoterapeutycznie z pacjentami z różnymi zaburzeniami i chorobami, jednak nie ma dnia, żebym nie spotkała się w gabinecie z pacjentami chorującymi na depresję i cierpiącymi z powodu depresji. Potworność tej przewrotnej choroby nie jest mi obca. Oprócz psychoterapii i psychoedukacji, które od lat prowadzę, zdecydowałam się przygotować jeszcze warsztat w tej sprawie. Warsztat nie ma oczywiście zastąpić leczenia. Ma dostarczyć wiedzę, czasem rozwiać wątpliwości, być może zachęcić do leczenia. Jeśli zatem zmagacie się z depresją, leczycie się z niej lub wahacie czy to zrobić, jeśli chcecie się dowiedzieć jak wspierać bliskich chorujących na depresję lub jeśli temat po prostu was zainteresował- zapraszam serdecznie na warsztat. Odbędzie się on dwukrotnie : 07.04.2023 i 21.04.2023. Zapisy przez messengera Ośrodka lub pod moim numerem telefonu 506723128. Plakat i szczegóły już niebawem. Hanna Kornas
Niezwykła wizyta - 01.03.2023r.
Wprawdzie jesteśmy w ośrodku wyłącznie ludzkimi psychologami i psychoterapeutami, jednak zdarza się, że w gabinecie mam przyjemność gościć także psich towarzyszy🐶Czasem dodają otuchy swoim ludzkim opiekunom, towarzyszą w ich emocjach i przeżyciach i zawsze niezmiennie są źródłem mojej ogromnej sympatii❤️Hanna Kornas
Wdzięczność - 24.02.2023r.
Wdzięczność, rozkwitające goździki i nenufar otwierający się na słońce … Każdego dnia w swojej pracy spotykam się z cierpieniem moich pacjentów. Bywa to nieraz trudne. Bywają w mojej pracy dni lepsze i gorsze, sesje łatwiejsze i trudniejsze. Ale też zawsze- o ile pacjent wytrwa do tego dnia- przychodzi w terapii taki wyczekiwany, najlepszy i najwspanialszy dzień. Dzień zakończenia terapii! To ostatnie spotkanie jest zawsze poruszające, podsumowujemy wtedy efekty terapii, sprawdzamy czy na pewno wszystkie cele zostały zrealizowane, ale też zazwyczaj płaczemy- uczciwie przyznaję, że tym razem płaczemy solidarnie, i pacjent, i ja😉A kiedy już te wszystkie potrzebne słowa padną i potrzebne łzy się wyleją i szczęśliwy człowiek opuszcza mój gabinet to zostaję w tym gabinecie sama ze swoimi myślami, wzruszeniami a przede wszystkim z ogromną wdzięcznością. Wdzięcznością do ludzi za okazane zaufanie i do losu, za to, że mam możliwość towarzyszyć ludziom w takich cudownych przemianach. Moja pacjentka przyrównała terapię i siebie w niej do rozkwitających goździków i nenufarów, które otwierają się do słońca. Zostaję więc z tą piękną metaforą i oczywiście z zalewającą wdzięcznością na zawsze. Cudownej reszty życia, w rozkwicie i w słońcu droga pani ❤️Hanna Kornas
Dorastanie - 15.02.2023r.
Jak przeżyć, ale nie przeżywać dorastania swoich dzieci Kiedy moje najstarsze dziecko miało około 18 miesięcy dało mi brutalną lekcję o tym, że jest niezależnym bytem, na który mimo najszczerszych chęci, nie będę mieć pełnego wpływu. Dotąd miłe, spolegliwe i współpracujące dziecko, nagle pewnego dnia odkryło magię słowa NIE. Na moją, jakże atrakcyjną ofertę pójścia na plac zabaw, dziecko powiedziało stanowczo „NIE”, wzmacniając ten przekaz ruchami głowy od prawa do lewa, gdyby się okazało, że jestem głucha lub nie rozumiem ludzkiego języka. Mój wykreowany w głowie świat na chwilę legł w gruzach, jakże to tak? Człowiek się tak stara, robi wszystko zgodnie z podręcznikami do nauki o psychologii rozwojowej dziecka, a tu młody potomek, stanowczo i bezapelacyjnie odmawia współpracy! Co poszło nie tak? Gdzie popełniłam błąd? Co mogłam zrobić lepiej??? Takie myśli przetoczyły się przez moją głowę, zanim, na szczęście dla potomka i mnie samej, nie przypomniałam sobie o tzw. buncie dwulatka. Uff, jesteśmy uratowani! Wszystko idzie zgodnie z planem. Mogę oddychać dalej. Moje dziecko jest zdrowe i normalne, a ja nie jestem matką - potworem. Szkoda tylko, że kiedy 10 lat później, ten sam młody człowiek tupiąc, krzycząc i zaciskając dłonie w pięści kazał mi się „wynosić natychmiast z jego pokoju!!!!!” znów musiałam odtworzyć sobie liczne publikacje naukowe na temat rozwoju człowieka, żeby wziąć głębszy oddech i nie poszukiwać w panice dewiacji i zaburzeń w sobie lub swoim dziecku. Historia powtarzała się u nas jeszcze wiele razy, wiele razy najpierw moje pierwsze dziecko, a potem kolejne, zaskakiwało mnie swoimi zachowaniami w okresie dorastania. Dziś jako matka jednego dorosłego człowieka i drugiego dorastającego, mogę powiedzieć śmiało: dojrzewanie dzieci to jazda bez trzymanki, nie obowiązują tu przepisy ruchu drogowego, nic nie jest przewidywalne, mimo że już się zdarzyło i żaden scenariusz nie rozgrywa się według założeń. Bardzo mi w tamtych czasach pomogło wspomnienie mojego dojrzewania, obserwacja innych dzieci i rodziców, wiedza naukowa na temat dojrzewania, wsparcie i wymiana doświadczeń z innymi, przechodzącymi to samo rodzicami, no i oczywiście oddychanie. Pomogło mi jeszcze to, że mam piętrowy dom z długimi schodami, ale o tym opowiem już na warsztacie😉Na prośbę moich pacjentów i uczestniczek warsztatów przygotowałam warsztat o dojrzewaniu dzieci i o tym jak im w tym dojrzewaniu towarzyszyć, nie zapominając o sobie. Zapraszam wszystkich chętnych bardzo serdecznie! Warsztat odbędzie się dwukrotnie 10.03.2023 i 17.03.2023. Więcej szczegółów już za chwilę. Zapisy przez messengera ośrodka lub pod telefonem 506723128. Hanna Kornas
Podsumowanie roku - 31.12.2022r.
Żyjemy ! Jesteśmy cali i zdrowi! Kochani współpracownicy, pacjenci, uczestnicy warsztatów, sympatycy i przyjaciele! Dziś kończy się kolejny rok naszej wspólnej przygody. Rok pełen wyzwań, trudów, odkryć, niespodzianek dobrych i złych…Rok z najwyższą inflacją, drożyzną w sklepach, trudnościami w zdobywaniu węgla i rok ze zbrojną napaścią na naszych sąsiadów. Rok pełen chorób, infekcji i trudnych wyborów. Ale też rok bliskości, przyjaźni, zaufania, solidarności i miłości. Pamiętam ostatnie moje spotkania z pacjentami w ubiegłym, 2021 roku, pamietam nadzieje, że skoro pandemia się już kończy to teraz będzie lepiej i pamiętam okropne wojenne informacje z lutego 2022 roku. Chociaż okropieństwa się jeszcze nie skończyły, to jednak rok 2022 przyniósł też wiele dobrych rzeczy. Solidarność i wsparcie, pomoc i życzliwość. Nowe przyjaźnie i nowe miłości. Dla każdego z nas zapewne ten rok w podsumowaniu będzie miał, i te trudne, i te dobre rzeczy. Wczoraj zakończyłam wspaniały, długi i wymagający proces terapeutyczny. Moja droga pani M. życzę pani pięknej reszty życia. Wczoraj też rozpoczęłam terapię z nową pacjentką. Przed nami zapewne wiele wyzwań, trudów, odkryć, utrat i zyskiwania nadziei. Po to by za jakiś czas, mam na to ogromną nadzieję, pożegnać się i iść dalej z poczuciem sukcesu i życzeniami szczęścia w tym nowym, poterapeutycznym już życiu. I tak jak jedne rzeczy się kończą a inne zaczynają, tak też traktuję tę końcówkę jednego roku a początek kolejnego, jako szansę na nowe, spokojniejsze czasy. Moi ukraińscy przyjaciele, których poznałam dzięki tej okropnej wojnie, co rano piszą do mnie o tym jak przetrwali noc, czasem piszą, że było cicho i spokojnie, czasem, że było strasznie i niebezpiecznie, ale zawsze zaczynają od zdania „Żyjemy, jesteśmy cali i zdrowi”. Zawsze czekam na te słowa i zawsze też tak myślę o swojej rodzinie, przyjaciołach i pacjentach. Żyjemy!!! Jesteśmy cali i zdrowi!!! ( chociaż z tym zdrowiem to ostatnio różnie bywa). Jestem też absolutnie przekonana, że dopóki jest życie to możliwych jest wiele zmian i jest to dla mnie źródłem niesłabnącej nadziei na lepsze. Życzę Wam zatem kochani, żebyście nie utracili nadziei w tym nowym 2023 roku, żebyście czerpali z życia, to co jest Wam potrzebne i odważali się sięgać po to, czego pragniecie. A prywatnie się przyznaję, że przeżywam właśnie kolejną wielką miłość (na zdjęciu stary i nowy obiekt tej miłości😉) życzę więc jeszcze każdemu z Was byście kochali i czuli się kochani ❤️ Hanna Kornas
Podsumowanie warsztatów 2022 - 17.12.2022r.
Warsztaty z cyklu „ Podróż do wnętrza siebie” podsumowanie W grudniu 2021 roku zdecydowałam, że w 2022 roku, oprócz psychoterapii, którą zajmuję się w Ośrodku Psychoterapii Kontrapunkt na co dzień, będę prowadzić jeszcze warsztaty rozwojowo-psychologiczne dla osób dorosłych. Cykl nazwałam „Podróż do wnętrza siebie”, spotkania odbywały się cyklicznie jeden raz w miesiącu i były przeznaczone dla grupy około 10 osobowej. Każdy warsztat był poświęcony odrębnemu tematowi, który najczęściej wynikał z potrzeb uczestników lub był kontynuacją poprzedniego. I tak oto od lutego do grudnia odbyło się 10 warsztatów ( niektóre miały dwie edycje), pod postem zamieszczam listę tematów, które zrealizowałyśmy w 2022 roku. W warsztatach łącznie uczestniczyło 41 osób - były to wyłącznie kobiety. Niektóre uczestniczki były na pojedynczym warsztacie, część przychodzi od czasu do czasu, część bywa dość regularnie, a są i takie osoby, które były na wszystkich warsztatach, od samego początku. Na każdym praktycznie spotkaniu pojawiają się nowe osoby, uczestniczki przyprowadzają koleżanki, przyjaciółki, siostry, matki, córki i sąsiadki . Warsztaty oprócz swojej funkcji rozwojowo- edukacyjnej mają dla mnie osobiście jeszcze jeden cel. Wszystkie swoje dochody z tych warsztatów (począwszy od drugiego, marcowego warsztatu) przekazuję w pełni na pomoc ukraińskim rodzinom. Od początku zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę jestem intensywnie zaangażowana w pomoc Ukraińcom, na różne sposoby. Za pieniądze z warsztatów kupuję produkty żywieniowe, środki chemiczne, a ostatnio także świece i power banki, które wysyłam - obecnie już mogę śmiało tak napisać - zaprzyjaźnionym rodzinom w regionie Dniepropietrowskim. Część z tych rodzin miałam przyjemność poznać osobiście, pozostajemy w codziennym, serdecznym kontakcie. Pomagam także finansowo i rzeczowo innym uchodźcom przebywającym aktualnie w Polsce. Warsztaty nieustająco są dla mnie źródłem wzruszeń i poruszeń, inspiracji i odkryć, zachwytu i zadziwienia. Dzieje się tak dzięki otwartości uczestniczek warsztatów, ich życzliwości, gotowości do dzielenia się doświadczaniem i wsparciem. Przez ten rok poznałam historie wielu niezwykłych kobiet, towarzyszyłyśmy sobie w sprawach radosnych i sprawach trudnych. Na każdym warsztacie nie tylko rozmawiamy o emocjach, ale też je przeżywamy, dużo jest śmiechu i dużo jest wzruszeń. Trudno mi było sobie wyobrazić, że spotkanie przez kilka godzin, raz w miesiącu, z kobietami, które się zazwyczaj na co dzień nie znają, może mieć aż taką moc i siłę. Na każdym warsztacie pytam, czy uczestniczki skorzystały z udziału w spotkaniu, zawsze tu słyszę niezwykłe i poruszające rzeczy. Gdybym miała opisać moje uczucia względem tych warsztatów, po roku ich prowadzenia, to byłoby to słowo WDZIĘCZNOŚĆ!!!!! Bardzo serdecznie dziękuję każdej z Was i wszystkim razem! W roku 2023 warsztaty będą oczywiście kontynuowane. Wiele z Was powiedziało i napisało, że inaczej być nie może 😉 Zatem zapraszam stałe bywalczynie i zupełnie nowe osoby. Pierwszy warsztat już z początkiem stycznia, a jego temat brzmi „Rozpocznij rok z akceptacją i szacunkiem do siebie samej”. Szczegóły już niebawem! Przyjmijcie serdeczne przedświąteczne życzenia odpoczynku i zadbania o siebie, ode mnie i mojej psiej drużyny ❤️ Hanna Kornas Lista tematów warsztatów w 2022 roku: 1. ZROZUMIEĆ, ZAAKCEPTOWAĆ, ZAOPIEKOWAĆ Jak skutecznie realizować swoje postanowienia noworoczne 2. KOBIETA KOBIECIE PRZYJACIÓŁKĄ W krainie kobiecości 3. SPOKOJNIE, STANOWCZO, ODWAŻNIE Jak wyznaczać innym zdrowe granice 4. ZGODA NA SIEBIE Jak budować zdrowe i pozytywne relacje z samym sobą 5. ODPUŚĆ TROCHĘ SOBIE I ŚWIATU...NIE TYLKO W WAKACJE Świadoma rezygnacja z pełnej kontroli na korzyść relaksu i odprężenia 6. STRATY- NIECHCIANE, NIEUNIKNIONE I NIEZBĘDNE CZĘŚCI ŻYCIA Jak pogodzić się ze stratami 7. WEWNĘTRZNE DZIECKO- MAŁY PSOTNIK, ROZBRYKANA DZIEWCZYNKA A MOŻE SAMOTNY, PORZUCONY DZIECIAK Odkrywanie swoich wewnętrznych dziecięcych zasobów 8. PRZEGLĄDAJĄC SIĘ W ZWIERCIADLE SPOŁECZNYM Relacje z innymi jako źródło wiedzy o nas samych 9. NIEPOSKRAMIANIE ZŁOŚNICY Złość jako ważna emocja w życiu każdego z nas 10. PIERNIKOWE LOVE Doświadczanie serdeczności i życzliwości w świątecznej atmosferze.
Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego - 10.10.2022r.
Dziś Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego! O zdrowie fizyczne i psychiczne warto dbać każdego dnia. Korzystanie z pomocy psychologicznej jest niewątpliwie ważnym sposobem troszczenia się o zdrowie i o siebie, nie jest jednak jedynym co możemy dla siebie w tej kwestii zrobić. W zapobieganiu trudnościom psychicznym ogromne znaczenie ma ruch, sport, przebywanie na łonie natury i kontakt z bliskimi, ludźmi i zwierzakami. Pozdrawiam Was zatem serdecznie z moim psim przyjacielem z wyprawy do lasu. Hanna Kornas
Małe wielkie rzeczy - 06.10.2022r.
Czasem małe rzeczy mają wielką moc ❤️Bądźmy życzliwi dla siebie każdego dnia. Czuję wielką wdzięczność 🥰Hanna Kornas
Międzynarodowy Dzień Bez Przemocy - 02.10.2022r.
02.10 to Międzynarodowy Dzień bez Przemocy. Moim marzeniem jest, żeby każdy dzień, w każdym domu był dniem bez przemocy. Z przykrością obserwuję, że daleko nam jeszcze bardzo, przynajmniej w Polsce, i do rozumienia czym jest przemoc, i do zaprzestania jej stosowania. Nie krzywdźmy istot, które kochamy, tylko dlatego, że nie mogą się obronić, bo są słabsze a my nie mamy innych narzędzi komunikacji, wpływu czy wychowania. Dostępność wiedzy na temat przemocy jest obecnie ogromna, tym trudniej mi pogodzić się z tym co często widzę czy słyszę. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwość czy stosuje przemoc, wystarczy na chwilę zastanowić się jak on poczułby się gdyby ktoś potraktował go tak samo, albo czy jest gotów w ten sam sposób potraktować swoich przełożonych, przyjaciół czy ważne autorytety. Przemoc ma wiele różnych obliczy. Fizyczna, ekonomiczna, psychiczna, wyśmiewanie, zastraszanie, izolowanie, obrażanie się… Najprostszym kryterium tego czy coś jest, czy nie jest przemocą jest cierpienie osoby wobec której ją stosujemy, brak równowagi sił w relacji i działanie intencjonalne w miejsce przypadkowego. Przy czym niezmiernie ważne jest tu, że intencją agresora rzadko jest chęć zrobienia krzywdy a częściej na przykład przekonacie o zaletach wychowawczych stosowanych technik. Bardzo liczę, że świadomość społeczna w obszarze przemocy będzie rosnąć a my wszyscy dołożymy wszelakich starań, żeby nie krzywdzić innych. Specjalizuję się od lat zawodowo w pracy z osobami stosującymi przemoc. Jeśli myślisz, że możesz do nich należeć- poszukaj pomocy specjalistów. Razem na pewno łatwiej poszukiwać innych sposób rozwiązywanie sytuacji trudnych i lepszych niż przemoc metod wychowania. Hanna Kornas
Prawie podsumowanie - 01.10.2022r.
Ckliwe i trochę rzewne, stanowczo za długie, prawie podsumowanie 😉 Jeden, a czasem i dwa piątki w miesiącu spędzam do wieczora w pracy. Wracam wtedy do domu około 21, ale zazwyczaj długo jeszcze nie potrafię zasnąć. Moją głowę wypełniają silne emocje, wzruszenie, wdzięczność, poruszenie, nostalgia, zaciekawienie, fascynacja, pobudzenie, podziw, to tylko kilka pierwszych, które przychodzą mi do głowy. Źródłem tych emocji są piątkowe spotkania warsztatowe, które od lutego 2022 roku prowadzę w Ośrodku Psychoterapii Kontrapunkt. W ośrodku tym pracuję już od kilkunastu lat wprawdzie, ale wcześniej zazwyczaj prowadząc psychoterapię. Około dwóch lat temu poczułam, że chciałabym jednak robić zawodowo coś jeszcze, oprócz terapii. Nie widziałam dokładnie co by to miało być, wiedziałam natomiast, że będą to spotkania dla osób dorosłych i że będą się odbywać w grupie. Pierwszym moim pomysłem było stworzenie przestrzeni do terapii grupowej. Zabrałam się do tego rzetelnie i systematycznie, jak to ja. Znalazłam współprowadzącego grupę, ustaliłam regulamin, terminy, zakres terapii, zebrałam grupę chętnych i czekałam z ekscytacją na pierwsze spotkanie grupy, wyznaczone chyba na 15.03.2020. Pamiętacie może moi drodzy co to za data? Jeśli nie, to przypominam, że właśnie wtedy mniej więcej ogłoszono pierwszy lockdown związany z pandemią koronawirusa. Cóż- izolacja, dystans społeczny, maseczki, zachęta do unikania kontaktów z ludźmi, rosnąca liczba chorych- nie sprzyjały mojemu planowi zawodowemu. Odroczyłam wtedy datę rozpoczęcia terapii grupowej, ale jako, że kolejne miesiące nie przynosiły poprawy, z pomysłu się wycofałam ( być może kiedyś do niego wrócę). Temat pracy z ludźmi w grupie nie mógł jednak opuścić mojej głowy, wobec tego poszukiwałam alternatywy dla cotygodniowej, regularnej pracy grupy terapeutycznej. I tak oto wykiełkował pomysł comiesięcznych spotkań warsztatowych o charakterze psychologiczno- rozwojowym. Cykl nazwałam „ Podróż do wnętrza siebie”. W lutym 2022 odbył się pierwszy warsztat, było po prostu cudownie, wzruszająco, poruszająco, emocjonalnie...I wiecie kochani jaką niespodziankę los nam wtedy zgotował ? Rosja napadła zbrojnie na Ukrainę. Wojna. Rozpacz. Lęk i niepewność. W pierwszym odruchu chciałam zawiesić warsztaty w Ośrodku, ale potem pomyślałam , że bardzo potrzebujemy w takim momencie kontaktu z innymi ludźmi i w ten sposób warsztaty przetrwały i zaczęły się odbywać regularnie, miesiąc w miesiąc. Sytuacja w Ukrainie była i jest, pewnie nie tylko dla mnie, źródłem ogromnego poruszenia, od początku tej okropnej wojny byłam i jestem nadal dość żywo zaangażowana w pomoc Ukraińcom, na wszystkie możliwe dla mnie sposoby. Zatem niejako oczywiste stało się, że postanowiłam wszystkie dochody z warsztatów na tę pomoc przeznaczać . I tak jest do dziś , każda wasza złotówka, drogie uczestniczki jest przeze mnie przeznaczana na wspieranie Ukraińców, rzeczowo i finansowo. Skoro w tytule napisałam, że będzie to podsumowanie, to czas przytoczyć tu kilka faktów. Od lutego do września 2022 roku odbyło się 13 warsztatowych spotkań, w 7 różnych tematach. Niektóre tematy były tylko raz, inne warsztaty, w zależności od zainteresowania i potrzeb uczestników, miały podwójne edycje. W ciągu tych 8 miesięcy w warsztatach uczestniczyło 36 osób ( przyznaję że ta liczba mnie zaskoczyła). Ciekawym zjawiskiem jest to, że na warsztaty przychodzą wyłącznie kobiety. Na co dzień w gabinecie pracuję częściej z mężczyznami i parami, więc to kobiece środowisko tym bardziej jest dla mnie cenne. Niektóre uczestniczki były na pojedynczym warsztacie, część przychodzi od czasu do czasu, kiedy zainteresuje je temat, lub mogą sobie na to pozwolić, część bywa dość regularnie, a są i takie osoby, które były ze mną na wszystkich warsztatach od samego początku. Na każdym praktycznie spotkaniu pojawiają się nowe osoby, przyprowadzacie koleżanki, przyjaciółki, siostry, matki, córki i sąsiadki 🙂 Uwaga, teraz będzie ckliwie, warsztaty przerosły wszystkie moje oczekiwania, są nieustająco źródłem mojej inspiracji, przemyśleń, poszerzenia świadomości i wiedzy. I to wszystko dzięki wam moje kochane uczestniczki, wasza otwartość, życzliwość, serdeczność, wasze zaangażowanie, zmotywowanie, wasza nieustająca chęć bycia, słuchania innych, otwierania się na innych ludzi i na swoje wnętrze, nie przestaje mnie zachwycać i oczywiście wzruszać. Bardzo bardzo serdecznie wam za to dziękuję! Także za pytania kiedy kolejny warsztat i za groźby, że nie zgodzicie się, żeby warsztatów już nie było 😉 Warsztaty od początku nie mają ustalonej listy tematów, każdy kolejny temat wypływa z waszych potrzeb, opowieści i gotowości. Przed nami w tym roku jeszcze trzy spotkania, najbliższe już za kilka dni, „ Przeglądając się w zwierciadle społecznym” o tym jak wpływają na nas inni ludzie, a my na nich. Kolejne w listopadzie, „ Nieposkramianie złośnicy” czyli o emocjach i uczuciach, i radzeniu sobie z nimi, a w grudniu uczta dla wszystkich, czyli „Piernikowe Love”, w którym otulimy się swoją serdecznością w zapachu obiecanych przeze mnie własnoręcznie wykonanych pierniczków. Jutro mam urodziny i pewnie też stąd ta trochę rzewna potrzeba podsumowań i refleksji:) Jestem absolutnie przekonana, że lepszego prezentu niż świadomość, że robię coś sensownego, pomocnego i wspierającego dla innych ludzi, nie mogę sobie wyobrazić. Do zobaczenia zatem na kolejnym warsztacie, jeśli tylko ktoś ma ochotę do nas dołączyć to zapraszam serdecznie ! Hanna Kornas
W poszukiwaniu Świętego Graala - 18.09.2022r.
W poszukiwaniu świętego Graala Niedzielny poranek powitał mnie (podobnie jak sobotni, środowy czy poniedziałkowy) widokiem mojego krążącego pod drzwiami psa, jednoznacznie czekającego na spacer, marszobieg a najlepiej dynamiczny bieg. Zapakowałam go więc do auta, dorzuciłam kosz na grzyby, oraz Grzybiarza Towarzyszącego, gdyż potrafię się zgubić dosłownie wszędzie, a tym bardziej w lesie. Pocieszam się tym, że w swoim gabinecie psychoterapeutycznym, dla odmiany się raczej nie gubię i jestem dość sprawną towarzyszką, a czasem i przewodniczką pacjentów poszukujących dróg wyjścia, z sytuacji, które takich dróg pozornie nie posiadają. Wyruszyliśmy więc we troje na poranną niedzielną przygodę do lasu. Bardzo kocham leśne wędrówki, bardzo też kocham zbieranie grzybów, ale w tej drugiej miłości uczciwie przyznaję, jestem dość nieskuteczna. Kiedy wędrowaliśmy po lesie moje myśli poszybowały w kierunku świata, człowieczeństwa, filozofii i oczywiście mojej pracy. Bardzo często trafiają do mojego gabinetu nieszczęśliwi, samotni, zagubieni ludzie. Ludzi ci przychodzą, chociaż nadziei na poprawę swojego stanu mają już bardzo mało, a czasem prawie ją stracili. Zapraszam ich wtedy do podróży w poszukiwaniu Świętego Graala, czyli czegoś nieznanego, niepewnego, może nawet jedynie mitycznego, ale niewątpliwie dającego szczęście. Podróż warto zacząć od określenia jej celu. Dla wielu osób to najtrudniejszy etap. „Czego chcesz od życia ?", „czego potrzebujesz?", „do czego zmierzasz?", „czego ci brakuje?" to pytania, które łatwo zadać, a trudno na nie odpowiedzieć. Jesteśmy jako ludzie dość podobni, chcemy spokoju, szczęścia, miłości, bliskości...Czasem się tych potrzeb wstydzimy, a czasem, jeśli nie udało nam się ich zaspokoić to zaprzeczamy, że je mamy. Cierpliwie zachęcam, „szukajmy razem czego potrzebujesz!". Te poszukiwania szczęśliwie zazwyczaj kończą się sukcesem i tu zaczyna się kolejny etap podróży. Jeśli już wiem czego chcę, to pozostaje mi po to wyruszyć. Zaspokajanie swoich potrzeb, realizowanie marzeń, planów i celów, bardzo przypomina wędrówkę po lesie w poszukiwaniu grzybów. Trzeba się naszukać, trzeba się nachodzić, poprzedzierać czasem przez chaszcze, czasem podnieść z ziemi po upadku, czasem zorientować, że zgubiliśmy drogę i zawrócić z obranej ścieżki, a czasem zauważyć, że upatrzone grzyby choć piękne, to jednak są trujące. Swoją drogą zauważyliście, że trujące grzyby są znacznie ciekawsze, piękniejsze i bardziej kolorowe od tych jadalnych? Czyżby i tu była jakaś metafora naszych życiowych poszukiwań i wyborów:) ? Kochani chcę napisać, że warto! Warto szukać mimo przeszkód, mimo pomyłek, mimo bólu, mimo lęku. Nie poddawajcie się w poszukiwaniach. Jeśli sami nie potraficie znaleźć swojego spokoju czy szczęścia, skorzystajcie z pomocy psychologa czy psychoterapeuty. To żadna porażka, żaden wstyd, ja też bym dziś z pewnością nie trafiła do swojego samochodu i została w lesie, gdyby ktoś mnie nie wyprowadził na właściwą ścieżkę. Po to są specjaliści, żeby pomagać. Z lasu wróciliśmy dziś jak trzej muszkieterowie, jeden bardzo szczęśliwy pies, jeden lekko sfrustrowany Grzybiarz ( dno koszyka ledwo było przykryte znalezionymi grzybami ) i jedna bardzo szczęśliwa psychoterapeutka, bo w lesie dziś szukałam spokoju, ciszy i inspiracji, a tego znalazłam z zapasem na kolejne dni. Dobrej niedzieli i udanych poszukiwań. Hanna Kornas
Pandemia samotności - 12.07.2022r.
Mój psychologiczny gabinet odwiedzają pacjenci z różnymi problemami i trudnościami, jest jednak coś, co mimo tych różnic, łączy wielu z nich. Poczucie osamotnienia, braku bliskości, braku zrozumienia i braku bycia dla kogoś ważnym. Samotność- subiektywny, emocjonalny stan odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Ostatnimi latami obserwuję istną epidemię samotności wśród ludzi w przeróżnym wieku, od dzieci w szkołach podstawowych, przez dorosłych w kwiecie wieku do osób starszych. Trudno mi znaleźć jedną przyczynę takiej sytuacji, na pewno sprzyjają jej ostatnie wydarzenia, pandemia koronawirusa, wojna, pogoń za rozwojem, inflacja, ale też powszechne przeniesienie życia do mediów internetowych. Smsy zamiast rozmów, wiadomości zamiast spotkań, zdjęcia zamiast opowieści i rozmowy z wirtualnymi ludźmi, których twarzy często nigdy nie zobaczymy. Takie są znamiona naszych czasów i trudno oczekiwać, że można żyć zupełnie na przekór osiągnięciom techniki. Tym ważniejsze jest jednak, w takich a nie innych realiach, dbać o relacje na żywo z bliskimi. Samotność zabija, unieszczęśliwia, odbiera radość z przeżywanych sytuacji, gdy nie możemy się tą radością z nikim podzielić. Samotność nie dotyczy tylko singli, można być samotnym mając małżonka i dzieci. Samotność to poczucie, że nikt nie jest nas ciekaw, nikogo nie obchodzimy, dla nikogo nie jest ciekawe to co opowiadamy. Ale też, że nikt nas nie akceptuje takimi jakimi jesteśmy . Jak zatem samotności zapobiegać, jak jej unikać, jak do niej nie dopuszczać, czy wreszcie jak z niej wyjść ? Ciagle, uporczywie i niezmiennie wychodząc do ludzi ! Proponując spotkania, poszukując nowych aktywności, zajęć, pasji, które możemy dzielić z innymi ludźmi. Pokonując swój lęk przed odrzuceniem, pokonując swoje nierealne czasem oczekiwania, że bliscy będą czytać w naszych myślach, że ich potrzebujemy. Dopiero biorąc odpowiedzialność za swoją samotność możemy się z nią uporać. Każdego dnia w gabinecie goszczę ludzi, którzy czują się porzuceni, osamotnieni, nieraz mocno zdradzeni przez przyjaciół. Ludzie Ci bardzo nie chcą być samotni, ale często ich poczucie skrzywdzenia jest większe niż gotowość do podjęcia ryzyka ponownego zaufania drugiemu człowiekowi. Zapraszam na terapię, jeśli poczucie osamotnienia jest dojmujące, a kolejne relacje z ludźmi ciagle nas ranią i rozczarowują- warto przyjrzeć się sobie i swojemu udziałowi w tym cierpieniu. Chcę tu odczarować mit, że psychoterapia jest dla osób chorych psychicznie, dla osób słabych lub dla osób nieudolnych życiowo. Tak naprawdę terapia jest dla osób cierpiących a myślę, że samotność to jedno z większych źródeł cierpienia. Jesteśmy jednostkami społecznymi i potrzebujemy innych ludzi do życia, nawet jeśli bardzo chcemy, żeby było inaczej. Kochani wychodźcie do ludzi, nie zrażajcie się odmową, bo po drugiej stronie często jest człowiek tak samo przestraszony i zraniony jak my. Jeśli samotność jest stanem dobrze Wam znanym i jeśli nie potraficie sami się z nią uporać skorzystajcie z pomocy psychoterapeuty. Terapia nie jest doświadczenie łatwym, ale ten trud jest wart nagrody jaką jest bliskość z drugim człowiekiem. Hanna Kornas
Wdzięczność - 29.04.2022r.
W mojej terapeutycznej, obecnie 22 letniej pracy, przychodzi zawsze i niezmiennie taki dzień, kiedy to w moich oczach, a nie pacjenta, pojawia się więcej łez. Nie są to łzy rozpaczy czy smutku. To łzy wzruszenia, wdzięczności i poruszenia. W terapii każda sesja jest ważna, każde spotkanie wnosi coś nowego, świeżego i odkrywczego, jednak dwie sesje są moim zdaniem najważniejsze. Ta pierwsza, kiedy człowiek przychodzi po pomoc, mierzy się ze swoją trudnością, jest świadom swojej niemocy i przychodzi do drugiego człowieka, żeby tę moc uzyskać lub odzyskać. I druga najważniejsza sesja, to ta, kiedy pacjent kończy terapię, czasem po latach, czasem po miesiącach, czasem po tygodniach. Ma już wtedy siłę, ma moc, ma zrozumienie siebie i gotowość do stawiania czoła przeciwnościom, bez pomocy terapeuty. Dziś za mną ostatnie spotkanie z jedną z moich pacjentek. Wypełnia mnie wzruszenie i wdzięczność i czasami część tych emocji wycieka mi kanalikami łzowymi 😉 Bardzo serdecznie Wam dziękuję - moi kochani pacjenci! Za zaufanie, którym mnie obdarzyliście, za cierpliwość, za otwartość i za możliwość towarzyszenia Wam w tej cudownej wyprawie, która razem odbyliśmy, a która zakańcza się zdobyciem prawdziwych skarbów- spokoju, poczucia bezpieczeństwa i szacunku do samego siebie. Każdy z Was zostaje na zawsze w moim sercu ❤️ Hanna Kornas
Wojna - 27.02.2022r.
W czwartkowy poranek zbrojna napaść Rosji na Ukrainę stała się faktem. Nie sposób temu faktowi zaprzeczyć, nie sposób samemu tej wojny powstrzymać, nie sposób cofnąć się do czasu przed wojną. Mnóstwo osób przeżywa podobne uczucia, niedowierzanie, lęk, chaos, przerażenie, złość, bezradność, współczucie i niezgodę. Razem z napływającymi informacjami o tragedii media przekazują również coraz więcej informacji o pomocy Ukrainie. Pomocy ze strony mocarstw, ale też pomocy ze strony zwykłych ludzi. Wielkie zło i wielkie dobro idą w parze. Moi pacjenci przychodzą do gabinetu ze swoimi lękami, obawami, złością i bezradnością. Pytają jak sobie poradzić, jak rozmawiać z dziećmi, jak funkcjonować w obecnej rzeczywistości. Kochani pozwólcie sobie i swoim bliskim czuć wszystko to co czujecie, pozwólcie sobie o tym mówić, pozwólcie sobie płakać i się bać. Ale też nie karmcie swojego lęku, nie twórzcie najczarniejszych scenariuszy, skupcie się na tu i teraz. Sprawdźcie swoje możliwości, swoje wewnętrzne zasoby i zobaczcie jak wiele możemy teraz zrobić. Możemy przygotować paczki z potrzebnymi uchodźcom rzeczami, możemy pomóc segregować rzeczy w punktach zbiórek, możemy rozważyć przyjęcie uchodźców pod swój dach, możemy wpłacić jakąkolwiek kwotę na zweryfikowane zbiórki, możemy pomagać każdy według swoich możliwości. Już tworzą się miejsca, świetlice, gdzie dzieci uchodźców będą mogły poczuć się zaopiekowane, pobawić się z innymi dziećmi i odetchnąć ze spokojem. Zgłaszają się nauczyciele języka polskiego, tłumacze, prawnicy, psychologowie, lekarze. Miliony ludzi ruszyło ze wsparciem, z pomocą, z transportem, z miejscami do spania. Rozejrzyjcie się wokół siebie, zobaczcie co każdy z Was może zrobić dla innych, nie zapominając też o sobie. Szukajcie wsparcia, spotykajcie się z przyjaciółmi, oddychajcie, płaczcie, spacerujcie, biegajcie, módlcie się lub śpiewajcie. Nie śledźcie każdej możliwej informacji na temat wojny, pozwólcie sobie też pomyśleć chwilami o innych sprawach i nie czujcie się z tego powodu winni. Być może jeden człowiek nie jest w stanie uratować świata, ale jeśli każdy z nas zrobi jedną małą rzecz to z tych rzeczy powstanie wielka siła. To my decydujemy jaki kawałek rzeczywistości będziemy widzieć i to my tę rzeczywistość współtworzymy. Razem damy sobie radę! Hanna Kornas
Światowy Dzień Walki z Depresją - 23.02.2022r.
23.02.2022 to Światowy Dzień Walki z Depresją. Obchodzę go zawodowo od 22 lat. Dokładnie 22 lata temu zacząłam pracować najpierw jako psycholog, a kilka lat później także jako psychoterapeutka. Nie jestem w stanie dziś policzyć ile setek, a może i tysięcy historii o depresji usłyszałam w ciągu tych lat. Historii za każdym razem tak samo poruszających, trudnych i ważnych. Wielu z moich pacjentów po raz pierwszy o tym, że to co przeżywają jest właśnie depresją, usłyszało ode mnie. Depresja ma przeróżne oblicza, rzadko przebiega tak samo u różnych osób. Smutek, pustka, brak sił, brak motywacji, brak energii, brak sensu życia, poczucie niskiej wartości, niemocy, beznadziei, to tylko część z objawów depresji. Depresja jest chorobą. Depresja to nie jest lenistwo, brak silnej woli, księżniczkowanie i udawanie. Depresja jest chorobą śmiertelną, prowadzącą do samobójstw. Depresję można leczyć. Z depresją nie trzeba żyć samotnie, męczyć się i walczyć samemu. Depresji nie leczy się spacerem, czekoladą, alkoholem, pracą i zachętą do ogarnięcia się. Depresję leczy się psychoterapią a czasem także farmakoterapią. Kochani zadbajcie o siebie. Jeśli czujecie, że Wy lub Wasi bliscy borykacie się z depresją - zgłoście się do psychologa, psychoterapeuty, psychiatry. Oprócz setek historii o depresji , przez te 22 lata mojej pracy poznałam a czasem miałam przyjemność współtworzyć setki historii o wyleczonej depresji! Powalczmy razem dziś i w każdym innym dniu! Nie jesteście sami❤️ Hanna Kornas
Serce w lodzie - 18.01.2022r.
Na dzisiejszej sesji pacjent powiedział, że jadąc na nasze spotkanie utknął w korku. Zapytany o swoje samopoczucie w tej sytuacji, z uśmiechem powiedział, że był spokojny, bo cytuję :" przecież nie wiozłem serca w lodzie do przeszczepu". Bardzo mocno to zdanie mnie poruszyło. Pomyślałam, że określenie "mieć serce w lodzie" z powodzeniem mogłoby stanowić jednostkę chorobową wielu moich pacjentów. Na skutek przeżytych traum, doświadczeń często przekraczających próg możliwości i wytrzymałości dziecka, niektóre osoby uczą się zamrażać na emocje i uczucia. Podobnie ratownicy medyczni czy strażacy jadąc na akcję muszą w pewnym stopniu wyłączyć swoje emocje, żeby skutecznie pomagać. Ci drudzy jednak najczęściej po powrocie z akcji w jakiś sposób odreagowują przeżyte stresy, rozmawiają ze sobą o tym co się działo, rozmawiają ze swoimi bliskimi, czasem płaczą, czasem chodzą smutni i przygnębieni przez jakiś czas, czasem odreagowują idąc na imprezę, czy bawiąc się z przyjaciółmi. Jakkolwiek tylko potrafią to jednak odreagowują, czyli rozmrażają swoje zamrożone uczucia. Dzieci nie znają tych mechanizmów odreagowania, a czasem trudne wydarzenia spotykają je tak często, że nie mają czasu i szansy na rozmrożenie. Z czasem takie dzieci dorastają, często robią kariery zawodowe, zakładają rodziny i funkcjonują jako przykładni obywatele. Jednak w środku ich serca zostają zamrożone. Nie potrafią w zdrowy sposób przeżywać lęku, smutku, złości, miłości, radości. Ciągle odczuwają pustkę, ciągle się czegoś boją lub na coś złoszczą, czują się samotni, niezrozumiani, sami siebie nie rozumieją. Przeżywają mnóstwo wstydu i poczucia winy. Nie potrafią budować trwałych związków, nie mają bliskich przyjaciół, nie czują się nigdzie bezpiecznie, często popadają w nałogi, żeby tylko zagłuszyć te wszystkie niechciane przez nich i niezrozumiałe uczucia. Nadmiernie wzruszają się na filmach czy wobec krzywdy dzieci lub zwierząt , przy tym wobec siebie pozostają nieugięci. Z czasem część z tych osób przychodzi na terapię, nieskładnie, często ze wstydem i lękiem, czasem ze złością lub goryczą mówią o tym, że przyszli, ale właściwie nie wiedzą po co. Często nie łączą doświadczenia na przykład przemocy w dzieciństwie z tym jak się obecnie czują. Ze spokojem rozmawiamy, cierpliwie ich wysłuchuję, wypytuję o wiele rzeczy. W ten sposób powstaje coraz bardziej spójna historia ich życia i długiego cierpienia. Zaczynają rozumieć, że to jak się czują nie wzięło się znikąd, zaczynają rozumieć i czuć coraz więcej. Tym właśnie jest często proces psychoterapii- " rozmrażaniem zamrożonych serc". Mój dzisiejszy pacjent też ma " serce w lodzie" , coraz częściej ten lód już się rozmraża, coraz więcej rys na szklanej otoczce. Pewnie dlatego ta metafora, której użył, a która tak bardzo do niego pasuje, mnie poruszyła. Rozmawialiśmy dziś o tym na sesji, nieraz jeszcze będziemy rozmawiać, powoli, czule, delikatnie, cierpliwie...aż do pełnego rozmrożenia. Drodzy państwo nie pozostawiajcie swoich serc w lodzie! Jeśli cierpicie i nie rozumiecie dlaczego, jeśli Wasi bliscy mówią, że trudno im do Was dotrzeć, rozważcie spotkanie ze specjalistą, psychoterapeutą, psychologiem czy psychiatrą. Chociaż terapia jest procesem ogromnie bolesnym i trudnym to jednak wartym tego trudu i walki. Pozwólcie sobie na spędzenie reszty życia w lepszy sposób. Hanna Kornas i mój terapeutyczny pies ☺️
Podsumowanie roku - 30.12.2021r.
"Niech się ten cholerny rok już skończy"...tymi słowami rozpoczął swoją sesję w gabinecie mój poranny pacjent. Zatrzymaliśmy się razem nad podsumowaniem tego roku dla niego. Roku trudnego, pełnego wyzwań, lęku, strat i smutku. Kiedy jednak pan M. zrobił swoje podsumowanie, uznał, że jest ono niepełne. Zauważył, że w tym trudnym roku spotkało go też wiele rzeczy dobrych. Rozpoczął terapię, zmienił pracę, udało mu się nawiązać nowe znajomości, poradził sobie z wieloma trudami, no i przetrwał, przetrwał chociaż łatwo nie było. Bliskie jest mi bardzo to podsumowanie. Ten rok i dla mnie był pełen trudów, strat i wyzwań. Był też jednocześnie rokiem pełnym cudownych niespodzianek, nowości i zrealizowanych planów. Kochani pacjenci, sympatycy i współpracownicy życzę Wam aby Nowy Rok w bilansie wypadł korzystniej niż obecny, żebyście spełniali swoje marzenia, realizowali plany i doceniali się każdego dnia. Bo kiedy za kilka godzin " ten cholerny rok" się skończy, zacznie się zupełnie nowy, jeszcze pełen tajemnic, ale też nadziei i możliwości rok 2022. Przyjmijcie serdeczne życzenia noworoczne ode mnie i od nowej członkini mojej rodziny, dla której Nowy Rok też będzie pewnie pełen przygód . Kto wie, może nawet zostanie terapeutycznym psem 😉 Hanna Kornas
Ciało i psyche - 02.11.2021r.
Dziś o poranku wychodząc spod prysznica spojrzałam do lustra na swoje nagie odbicie. Zatrzymałam krytyczny wzrok na cellullicie obficie pokrywającym moje uda, na rozstępach na biodrach, tłuszczu i bliznach po cesarskich cięciach na brzuchu. Następnie przeniosłam wzrok na swoją twarz, zarejestrowałam wszystkie niedoskonałości mojej cery i coraz większą liczbę zmarszczek. A potem popatrzyłam sobie uważnie w oczy i postanowiłam powtórzyć raz jeszcze ten swoisty remanent mojego ciała. Spojrzałem kolejny raz na moje oblicze i stwierdziłam, że większość zmarszczek mam jednak od śmiechu, choć i tych od zmartwień nie brakuje, że przecież ten mój pojemny brzuch z bliznami nosił w środku moje wspaniałe dzieci, a nogi dalekie od ideału dzielnie codziennie mnie dźwigają i nie buntują się chociaż wcale ich nie oszczędzam i każdego dnia biegam uparcie tam i z powrotem. Uśmiechnęłam się do sobie w lustrze, puściłam nawet do siebie oczko i pomyślałam jak wiele zależy od nas, od naszego myślenia i tego jak sami będziemy się oceniać i traktować. Dziś na sesji w gabinecie moja pacjentka z radością opisywała ile frajdy dało jej spędzenie dnia w termach i chodzenie nago po saunie. Ją samą ta frajda i radość zdziwiły. Opowiadała jak dawniej spędzała długie godziny na siłowni, żeby rzeźbić swoje mięśnie i zmierzać do wykreowanego medialnie ideału piękna. Wtedy jej ciało było bardzo blisko tego ideału, a mimo to jej wewnętrzny głos ciągle powtarzał, że to za mało i ma się postarać bardziej. Dziś moja pacjentka nie ma już idealnej rzeźby ciała, zamiast tego ma w sobie życzliwość i miłość do siebie. Ta zmiana dała jej nowe upragnione życie o zupełnie innej jakości. Nasze ciało będzie się zmieniać i z czasem i z różnymi wydarzeniami. Nie zawsze mamy na to pełny wpływ. Jednak na to jak to ciało będziemy oceniać i traktować wpływać możemy. Zapraszam do gabinetu wszystkich, którzy chcą się zacząć sobie podobać. I chociaż nie będziemy robić pompek, przysiadów i skłonów, to może mimo to razem wypracujemy życzliwość dla swoich ciał. Moi drodzy puśćcie i Wy oczko do siebie w lustrze, uśmiechnijcie się czasem do siebie a potem pojedźcie powygrzewać swoje idealne przecież ciała w termach. Bo na to po prostu zasługują . Hanna Kornas
Być twórcą swoich interpretacji - 19.09.2021r.
Dziś o poranku wybrałam się do lasu, na grzybobranie. Pełna planów i oczekiwań jak te wszystkie zebrane grzyby przetworzę. Po godzinie chodzenia po leśnych ścieżkach wróciłam z kilkunastoma grzybami w koszyku, sporą dawką energii do działania i wypoczętą głową. Często moi pacjenci w czasie terapii stawiają sobie i mnie pytanie czy to, że wyleczą się z depresji, nerwicy, zaburzeń lękowych czy też rozwiążą w terapii inne swoje problemy, spowoduje, że już zawsze będą szczęśliwi, że nieszczęścia nie będą się im przytrafiać, skończą się konflikty w ich związkach, napięcia w pracy i nieporozumienia z przyjaciółmi. Dość szybko odpowiadają sobie, że oczywiście tak nie będzie. Ich życie, podobnie jak każdego z nas, nadal będzie się składać z dobrych i złych momentów, nadal będą nam się przytrafiać nieszczęścia i nadal będą nas spotykać dobre rzeczy. To co natomiast możemy zmienić to naszą ocenę tych wydarzeń. To od nas zależy czy przysłowiowa szklanka będzie w połowie pusta czy pełna. To my decydujemy czy będziemy się cieszyć z tego co mamy, czy zamartwiać tym, czego nam brakuje. Moje dzisiejsze grzybobranie uważam za bardzo udane. Nie zjem wprawdzie wymarzonej grzybowej zupy, na to mam w koszyku za mało grzybów, ale za to zjem przepyszny grzybowy sos, a moja głowa i ciało jest po porannym spacerze cudownie zregenerowane. Czego i Wam wszystkim życzę w ten piękny niedzielny poranek. Hanna Kornas
Odważyć się być sobą - 19.05.2021r.
Bycie sobą jest obecnie modne i popularne, co jednak znaczą te magiczne słowa, nie jest już takie oczywiste. Dla mnie bycie sobą to zgoda na siebie, wsłuchiwanie się w swoje uczucia, nazywanie swoich potrzeb, proszenie innych o pomoc, zgadzanie i nie zgadzanie się na różne rzeczy, w zależności od naszej chęci i gotowości. Niestety bycie sobą to również narażanie się na niezrozumienie i krytykę. Mimo to jest to jedyna droga do zdrowia jaką znam. Rozumienie siebie jest warunkiem oczekiwania, żeby i inni nas mogli zrozumieć. Nazywanie swoich potrzeb jest jedyną szansą, żeby inni mogli je spełnić. Stawianie granic jest jedyną opcją, żebyśmy zostali uszanowani. Na dzisiejszej sesji z pacjentką rozmawiałyśmy o tym jak trudno jest zmieniać swoje nawyki, doświadczenia, jakim wyzwaniem bywa przestawienie się z języka faktów na język emocji. Pani A. użyła bardzo trafnej metafory, którą tu pozwalam sobie przytoczyć. Mówienie wprost o tym co się czuje, co się myśli jest jak stanie na górze stoku narciarskiego i podjęcie decyzji o tym czy odważymy się zjechać czy zostajemy w miejscu. Możemy zrobić krok wstecz, możemy zostać w zamrożeniu w miejscu, ale też możemy wziąć głęboki oddech i wprost powiedzieć co myślimy i czujemy. Nie jestem narciarką, ale to uczucie, o którym mówiła pacjentka jest mi bardzo dobrze znane. Kilka razy miałam na sobie narty i dochodziłam do momentu decyzji czy ruszyć, czy się cofnąć. Z pewnym zawstydzeniem przyznaję, że zawsze wtedy rezygnowałam. Wizja zjazdu z góry przerosła moje możliwości, lęk zwyciężał, odpinałam narty i z uczuciem porażki wracałam do domu. Moi pacjenci są więc często odważniejsi ode mnie. Ruszają śmiało, chociaż pewnie z lękiem i obawami w nieznane. W świat bycia ocenianym i krytykowanym przez innych ludzi, w świat wyrażania wprost swoich odczuć i potrzeb. I chociaż jak dotąd nie odważyłam się pomknąć na nartach w dół stoku, to wyobrażam sobie to piękne uczucie wolności i niezależności, uczucie połączenia z naturą, uczucie pełnej zgody ze sobą. Każdy z nas ma w innym miejscu granice swoich możliwości, dla mnie mówienie o tym co myślę i czuję wprost, po wielu latach praktyki jest łatwe, dla innych może być na razie niewykonalne. Nie zniechęcajmy się ! Tak jak ja nie tracę nadziei, że może jeszcze kiedyś uda mi się poszusować na stoku, tak moi pacjenci każdego dnia próbują coraz lepiej rozumieć siebie, opiekować się sobą i wyrażać wprost swoje uczucia. Do czego niezmiennie wszystkich zachęcam ❤️ Hanna Kornas
O ludzkiej, wyjątkowej naturze - 07.05.2021r.
Od ponad dwudziestu lat pracuję jako psycholog, kilka lat krócej jako psychoterapeutka. Na studiach psychologicznych interesowałam się bardzo ludzką naturą i próbowałam zgłębić jej tajemnice. Jeśli dodam jeszcze, że już w liceum wybrałam profil psychologiczny to okaże się, że zainteresowanie psychologią towarzyszy mi w życiu od dobrych trzydziestu lat. Całkiem to spory kawałek czasu. Niestety dość nieudolny ze mnie widocznie odkrywca, bo nadal nie wypracowałam jakichś szablonów mojej pracy i każdy pacjent to ciągle dla mnie nowe odkrycie, nowy człowiek, nowa historia i nowe wyzwanie. Gdybym miała poszukać jakichś tematów przewodnich w mojej pracy, wspólnych elementów czy chociażby powtarzających się problemów, to jednak na pierwszym planie pojawia mi się w głowie temat emocji, czucia, odczuwania, uczuć, nastrojów. I oczywiście wpływu emocji na funkcjonowanie i samopoczucie. Nasze wychowanie i edukacja przez wiele lat nie były nastawione na naukę odczuwania i rozumienia emocji. A przecież prawie wszyscy, poza osobami ze specyficznymi i jednak bardzo rzadko występującymi zaburzeniami, rodzimy się ze zdolnością do odczuwania emocji. Z czasem socjalizacja, edukacja i wychowanie powodują, że pewnych emocji czuć nie chcemy. Czasem tak bardzo, że prawie nam się to udaje. Piszę prawie, bo chociaż niektórzy twierdzą, że nigdy się nie boją, inni, że nie odczuwają smutku, jeszcze inni, że się nigdy nie złoszczą, to jednak zaprzeczanie tym emocjom nie powoduje, że przestajemy je odczuwać. Nie chcę tu zanudzać wykładami o emocjach, w dobie internetu łatwo znaleźć potrzebne informacje. Chcę jednak napisać o parze bardzo ciekawych i często przez pacjentów zamienianych emocjach, jakimi są złość i lęk. Już Zygmunt Freud zauważył, że ludzie, którzy się notorycznie wściekają prawdopodobnie próbują w ten sposób zaprzeczyć swojemu lękowi a osoby, które są ponad miarę zalęknione najczęściej tłumią ogromne pokłady złości. Rozmawiam z moimi pacjentami o tej zamianie, na początek dość często spotykam się z niezgodą, zaprzeczeniem a czasem szyderstwem. Cierpliwie jednak dalej zachęcam do zgłębiania tematu. Finalnie zazwyczaj okazuje się, że Freud miał rację. Dla wielu osób pomysł, że mieliby przyznać się przed sobą czy kimkolwiek do strachu czy złości jest tak przerażający, że wolą nadal tłumić swoje prawdziwe emocje. Tłumienie to niestety nie jest bezkarne, to przed czym uciekamy dość często nas w końcu dopada. Tłumienie i zaprzeczenie jakimkolwiek emocjom ma długofalowe konsekwencje zdrowotne, ale o tym może innym razem . Wracając do lęku i złości warto zauważyć, że nie jest dziełem przypadku, że kobiety wolą się przyznawać i odczuwać lęk a mężczyźni wolą się złościć niż bać. Jeden z moich synów mając raptem kilka lat rozpaczliwie bał się pobierania krwi. Poszliśmy na badanie, a on pełen lęku i przerażenia mu się poddał. Po badaniu bardzo pochwaliłam syna za ten ogromny akt odwagi, a on mi na to odpowiedział, że wcale nie jest dzielny tylko tchórzliwy, bo się bał i płakał. Długo rozmawialiśmy wtedy, że odwaga nie ma nic wspólnego z niebaniem się a wręcz przeciwnie , bać się i mimo to coś zrobić - to jest dopiero bohaterstwo. Z kolei znane mi różne dziewczynki i kobiety z wielką niechęcią przyznają się do czucia złości, wściekłości czy gniewu. Wychowanie i nasza kultura robią nam tu niestety wiele złego. Zachęcam każdego z was do przyjrzenia się swoim emocjom, uczuciom, do dania sobie prawa do czucia wszystkich a nie tylko wybranych emocji. Dziewczyny mogą się wściekać! I te małe i te duże. A chłopaki mogą się bać! Dajmy sobie samym i innym ludziom również prawo do bycia ludzkimi. Hanna Kornas
Lęk przed nieznanym - 03.05.2021r.
W moim gabinecie ostatnio coraz częściej spotykam się z nasileniem lęku zarówno u pacjentów, jak i członków ich rodzin. Źródłem tego lęku paradoksalnie jest wizja kończącej się pandemii. To na co wszyscy tak zgodnie wyczekiwaliśmy, staje się coraz bardziej realne i budzi oprócz radości, także mnóstwo obaw. Ponad rok izolacji, pracy online, zdalnego nauczania, ograniczenia życia społecznego, wyjazdów i normalnego funkcjonowania, spowodowało, że myśl o powrocie do rzeczywistości sprzed pandemii budzi niepokój. Młodzież, dzieci i nauczyciele obawiają się powrotu do szkoły, pracownicy korporacji obawiają się, że z powodów ekonomicznych pozostaną już na stałe przy pracy w domu. Przedsiębiorcy boją się czy uda im się odbudować firm, które jeszcze rok temu prężnie działały. Introwertycy boją się powrotu do relacji międzyludzkich. Każdy ma swoje demony i powody do lęku. Chcę jasno napisać, że ten strach, niepokój, niepewność są absolutnie normalne, powszechne i dotyczą wielu spośród nas. Tak to już jest w ludzkiej naturze, że boimy się nowego i nieznanego. Nigdy jeszcze nie żyliśmy w świecie po pandemii, możemy się więc obawiać jak sobie w nim poradzimy. Ale też w ludzkiej naturze jest ogromna zdolność do adaptacji. Niewątpliwie nikt przed dwoma laty nie wyobrażał sobie, że będzie umiał żyć w pandemii. Teraz też z pewnością każdy z nas w swoim tempie odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Nie śpieszmy się, bądźmy życzliwi dla siebie i innych! Wiosna w tym roku bardzo nieśmiało przebija się przez zimowe chłody i jesienne słoty, ale mimo tej nieśmiałości i powolności jednak nadchodzi! Niebawem będziemy znów spoglądać w swoje niezamaskowane twarze. Wypatrujemy na nich życzliwości i serdeczności a każdemu z nas łatwiej będzie się zaadaptować do nowej sytuacji. Hanna Kornas
Być dobrym przyjacielem - 08.04.2021r.
Wczoraj wieczorem po wejściu do sklepu, gdzie robiłam zakupy, ujrzałam wiaderko z wodą, a w nim przepiękny bukiet moich ukochanych tulipanów. Wyjęłam ten bukiet bez chwili zawahania i umieściłam w moim koszyku zakupowym. A potem pomyślałam, że to absurd, bzdura, niepotrzebny wydatek, że kwiaty tylko przez chwilę będą ładne a potem szybko zwiędną, że mam ważniejsze rzeczy do kupienia i bardziej praktyczne. I odłożyłam bukiet do wiaderka, z malutkim żalem, ale pełnym poczuciem słuszności mojego zachowania. A potem polując na ser, pomidory i pieczywo zapomniałam o tej chwili słabości przy wejściu do sklepu. Kiedy jednak czekałam na swoją kolej w kasie, wróciłam myślami do moich tulipanów i do moich pacjentów. I przypomniałam sobie, że każdego dnia rozmawiam z ludźmi o ich troskach, trudnościach i potrzebach. O tym jak marzą o tym, żeby ich bliscy o nich dbali, troszczyli się i robili im drobne prezenty jak choćby taki bukiet kwiatów. Nigdy jednak nie odważają się wprost tych swoich oczekiwań wyrazić ani nazwać. Przekonani są, że bliscy powinni wiedzieć czy się domyślać. Niestety nie prowadzi to do żadnych rozwiązań , a jedynie do frustracji, smutku i złości. Zachęcam cierpliwie moich pacjentów do mówienia wprost o swoich potrzebach, ale też zachęcam do zaspokajania części tych potrzeb samemu. Pomyślałam jeszcze czy kupiłabym dziś te tulipany dla bliskiej mi osoby wiedząc jak bardzo się ucieszy, czy też przeprowadziłabym analizę sensu tego zakupu czy jego ekonomiczności. I wiecie co? Peunta nie będzie zaskakująca .Oto moje małe szczęście za 7,99. Rano uśmiechałam się do moich tulipanów , do czego i Was kochani zachęcam. Traktujcie siebie samych jak swoich ukochanych przyjaciół i dbajcie o siebie ❤️ Hanna Kornas
Przetrwać pandemię - 27.03.2021r.
Jak żyć w pandemii i nie zwariować… Drodzy czytelnicy marzec dobiega właśnie końca, mija zatem rocznica od ogłoszenia na świecie, wyjątkowego i znanego wcześniej jedynie z filmów fantastycznych stanu, zwanego pandemią. 13, no może 14 miesięcy temu, nikt w Polsce, a pewnie i w wielu innych krajach nie był w stanie przewidzieć, ani wyobrazić sobie, jak będą wyglądały kolejne miesiące, a teraz już lata. Człowiek to jednak stworzenie odporne, silne i umiejące się dostosować do każdych warunków. Chociaż wokół chaos i sprzeczne zarządzenia szaleją na całego, frakcje wierzące w pandemię, nie wierzące, przerażone, ignorujące, buntujące się i negujące rosną w siłę i więcej nas ostatnio dzieli niż łączy, to jednak jedno jest pewne - trwamy jako ludzkość dalej! W moim gabinecie temat pandemii pojawia się już coraz rzadziej, właściwie jedynie przy okazji kolejnych zmian w obostrzeniach. Oznacza to, że coraz lepiej odnajdujemy się w tej szalonej nowej rzeczywistości. Nie zamierzam udawać, że nic się nie stało i nie dzieje, wręcz przeciwnie - wiele osób przeżywa osobiste tragedie życiowe, zdrowotne, rodzinne, finansowe, zawodowe. Bardzo im wszystkim współczuję. Chcę jedynie tchnąć w Was trochę nadziei i optymizmu. Pandemia na pewno kiedyś się skończy. „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”. Jak jednak doczekać tej normalności i przysłowiowo „ nie zwariować”? Gdybym tylko miała jakąś złotą poradę pomocną dla wszystkich z pewnością już dawno bym ją podała. W miejsce cudownych porad napiszę coś banalnego - bądźcie moi drodzy dobrzy dla siebie i innych. Uśmiechnijcie się serdecznie do siebie w lustrze co rano i do pani w Biedronce, i nawet do pana policjanta, który sprawdza, czy jesteście na kwarantannie w domu. Popatrzcie z życzliwością na innych, nie szukajcie w ich zachowaniu złych motywów. Nie wymagajcie od siebie rzeczy niemożliwych. Czas mamy taki, że trzeba przetrwać a nie zostać wirtuozem gitary i trenerem fitnessu, tylko dlatego, że spędzamy więcej czasu w domu. Zadzwońcie do kogoś bliskiego, posłuchajcie co mówi, co porabia, i sami też podzielcie się z nim swoimi troskami. No i oczywiście nie wstydźcie się umówić do psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry gdy poczujecie, że tego potrzebujecie. Przed rokiem w marcu byłam autentycznie przerażona tym co się dzieje, niewiedza, lęk o zdrowie, lęk o moich bliskich, o moją pracę spędzał mi sen z powiek. Dziś mam ten lęk już dobrze zaopiekowany i ukojony. Zawdzięczam to bliskim mi ludziom, rodzinie, przyjaciołom i moim ukochanym współpracownikom, których tu serdecznie pozdrawiam. No i jeszcze mojej macie do ćwiczeń, bo chociaż daleko mi do perfekcji w tym względzie, to jednak właśnie dzięki zwolnieniu tempa życia przez pandemię mogę na niej pospędzać chociaż kilka minut dziennie, do czego i was gorąco zachęcam w ten przedwiosenny czas. Hanna Kornas
Wdzięcznosc - 26.01.2021r.
Opuściłam przed kilkoma godzinami zapłakana i bardzo poruszona mój gabinet, w którym od 11 lat prowadzę psychoterapię. Wprawdzie łącznie pracuję już ponad dwadzieścia lat, powinnam być może już się uodpornić na pewne emocje i sytuacje. Mimo to, makijaż z mojego prawego oka spłynął mi właśnie po prawym policzku, a z lewego, dla równowagi rozmazał się na lewej powiece. Co jest przyczyną tej niecodziennej jednak u mnie sytuacji? Zalewające wzruszenie, radość i WDZIĘCZNOŚĆ ! Na chwilę przede mną mój gabinet opuściła młoda kobieta, zakończyła właśnie swoją terapię, trwającą ponad trzy lata. Wnikliwie przeanalizowałyśmy cele terapeutyczne, które sobie na początku terapii postawiła, zgodnie stwierdziłyśmy, że je w pełni zrealizowała, a nawet, że zrobiła dla siebie więcej niż zakładała, że jest możliwe. Pacjentka opuściła mój gabinet zadowolona i wzruszona, ja równie zadowolona i równie, a może i mocniej wzruszona w nim pozostałam. A moje serce przepełnia do teraz wdzięczność do tej kobiety i wszystkich moich pacjentów, którzy pozwalają mi towarzyszyć w ich terapeutycznych podróżach. Do pacjentów, którzy okazują mi swoje zaufanie, opowiadają o swoich największych koszmarach, stawiają czoła największym lękom, a potem stopniowo, tydzień po tygodniu wracają do zdrowia, do lepszego życia i do spełniania swoich marzeń. Szanowni Państwo dzięki Wam mam cudowną pracę! Bardzo Wam dziękuję za te nieustanne ponad dwudziestoletnie wzruszenia! Droga Pani A. cudownego nowego życia ! Hanna Kornas
Pandemiczne zapiski terapeutyczne - 13.11.2020r.
Jeden z moich pacjentów, na dzisiejszym spotkaniu uświadomił mi, że żyjemy w pandemicznej rzeczywistości już od 8 miesięcy… 8 długich miesięcy, zupełnie innych niż wszystkie poprzednie. Z jednej strony zdążyliśmy się do nich trochę przyzwyczaić, z drugiej wiele osób zgłasza, że ma już dość obostrzeń, chaosu, zdalnej pracy własnej i dzieci, izolacji, niepewności, lęku, ciągłych zmian rozporządzeń i braku jasnego terminu zakończenia pandemii. Pewne rzeczy są obecnie zupełnie inne niż 8 miesięcy temu, inne zostały takie same. Regularnie do mojego gabinetu zgłaszają się nowi pacjenci, ludzie cierpiący na depresje, lęk, niepokój, różne choroby somatyczne wpływające na ich samopoczucie, przeżywający kryzysy życiowe i zmiany, na które nie są gotowi i których nie chcą. Ludzie Ci potrzebują pomocy. Sytuacja pandemiczna ich objawy bardziej nasiliła niż uspokoiła. Staram się im pomagać , tak jak zawsze dotąd, równocześnie dopasowując się do nowej rzeczywistości. Część spotkań odbywa się telefonicznie, część odbywa się online. Poznałam i ja i moi pacjenci szereg komunikatorów internetowych, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Pacjenci pokazują w kamerach nie tylko siebie, ale także wnętrza swoich domów i samochodów, jestem pełna podziwu dla ich determinacji, żeby nasze spotkanie mogło w ogóle się odbyć, w tych trudnych warunkach. Chciałabym bardzo móc udzielić wszystkim jakiejś magicznej porady, ukoić lęk i ból, zapewnić, że wszystko za chwilę wróci do normy...Nie mogę tego jednak zrobić... Zamiast tego chcę napisać, że tak jak przed rokiem nie wyobrażaliśmy sobie, że może dojść do takiej sytuacji, tak za jakiś czas obecna sytuacja będzie należeć do przeszłości. Jeśli mogę napisać coś uniwersalnego dla wszystkich, to bardzo każdego zachęcam do kontaktu z ludźmi, bardzo! Kontakt ten oczywiście będzie teraz inny, telefoniczny, internetowy, pisany, a może też realizowany w bezpieczny sposób, na spacerze w parku, z zachowaniem wszystkich procedur sanitarnych. Ale to właśnie kontakt z innymi ludźmi jest najważniejszym czynnikiem budującym nadzieję i pozwalających przeżyć ten trudny czas. Dziś w moim gabinecie gościłam aż troje ozdrowieńców! Część pacjentów żyje w lęku przed zarażeniem, część właśnie chorobę przechodzi, bardziej lub mniej dotkliwie, a część, tak jak moja dzisiejsza trójka pacjentów, ma ją już za sobą. Spotkania te są dla mnie osobiście źródłem ogromnego optymizmu i umacniają mnie w przekonaniu, że złe rzeczy mijają. Drodzy Państwo dbajcie o siebie, o swoje zdrowie i swoje samopoczucie i pamiętajcie, że tak jak co roku świat na wiosnę się odradza, tak i pandemia nie będzie trwać wiecznie! Hanna Kornas
Psychoterapeutyczne grzybobranie - 06.09.2020r.
Psychoterapeutyczne grzybobranie w niedzielny poranek... Jako zapalona wielbicielka obcowania z naturą, a także grzybiarka-amatorka, po dzisiejszej nocnej ulewie, ochoczo wyruszyłam o poranku do lasu, z nadzieją na zebranie kilku grzybów. Wędrując między gałęziami i paprociami rozmyślałam o tym jak bardzo proces psychoterapii przypomina zbieranie grzybów. Wielogodzinne wędrówki po historii życia pacjenta, uważne pochylanie się nad każdym wydarzeniem, kluczenie wokół tematu, niczym dreptanie po leśnej polance, cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, nadzieja, ze może tym razem, że może w tym zagajniku, pod tym krzaczkiem znajdziemy wreszcie to, czego szukamy… Przyznaję, że mam fatalną orientację w terenie, więc do lasu zawsze jadę z jakimś przewodnikiem, nie chciałabym w nim zostać na długie godziny, sama, zagubiona i przestraszona. Podobnie psychoterapeuta towarzyszy pacjentowi, w procesie terapii, naprowadza na właściwe ścieżki, dba, żeby pacjent nie pozostał w lesie sam, dba, żeby ten mroczny las opuścił, po tym jak mógł mu się bezpiecznie poprzyglądać , żeby poznać swoją historię, zrozumieć ją i się od niej uwolnić. Psychoterapia to powtarzalność, spotkania, tydzień po tygodniu, powolne docieranie do zrozumienia i ukojenia. Podobnie jak nie można pójść na grzyby raz na zawsze i zebrać ich wszystkich naraz, tak nie można przejść swojej terapii w kilka godzin czy wręcz na jednym spotkaniu. Pacjenci nieraz zarzucają sobie, że nie potrafią szybciej wprowadzić zmian, w swoje życie, że nie potrafią od razu poczuć się lepiej. To jest po prostu niemożliwe, nasza historia życia jest zawiła jak gęsty las, nie da się jej rozwikłać od razu, natychmiast i bez wysiłku… Wróciłam już z lasu, w koszyku mam kilkanaście grzybów, zrobię z nich coś pysznego, chociaż nie ma tych grzybów dużo, cieszę się z nich i cieszę się z tego, że tego roku wiele razu jeszcze wyruszę na grzybobranie do lasu i na psychoterapeutyczne grzybobrania z moimi pacjentami, żeby powędrować z nimi po mrocznych i pięknych ścieżkach ich życia.
Zapiski gabinetowe - 23.08.2020r.
Zapiski gabinetowe, czyli refleksje psychoterapeutki po latach pracy w gabinecie 😉 Idąc dziś rano do mojej pracy w gabinecie, w którym od ponad 10 lat prowadzę psychoterapię, uświadomiłam sobie, że w tym roku mija dokładnie 20 lat odkąd rozpoczęłam pracę jako psycholog. 20 lat temu odbyłam pierwsze spotkania z ludźmi, którzy szukali wsparcia, porady, pomocy w rozwiązaniu swoich trudności życiowych. Z czasem uzupełniłam studia psychologiczne o szkolenia psychoterapeutyczne, które z resztą do dziś kontynuuję i oprócz pracy psychologa zaczęłam również być psychoterapeutką. Gdybym te 20 lat pracy miała ująć w jakieś krótkie podsumowanie tego z czym najczęściej męczą się moi pacjenci, albo tego co najbardziej potrzebują, to przychodzą mi do głowy trzy proste, banalne zalecenia: 1. Możesz! 2. Nie musisz! 3 Bądź dobry dla siebie! Trzy proste porady, a tak trudne do zrealizowania. 1. Możesz robić co chcesz ze swoim życiem, możesz zmienić pracę, możesz być szczęśliwy, możesz odpoczywać, możesz spełniać swoje marzenia, możesz się przeprowadzić, możesz popełniać błędy, możesz się rozwijać, możesz się na coś nie zgodzić, możesz być inny niż wszyscy, możesz wybierać, możesz się złościć, możesz się smucić, możesz płakać, możesz się cieszyć, możesz , możesz, możesz.... wiele tu jeszcze rzeczy może każdy z Was dopisać, kierując się tym, czego od zawsze pragnął, ale nie odważył się spróbować. 2. Nie musisz być taki jak inni, nie musisz się zgadzać na coś co ci nie odpowiada, nie musisz spełniać oczekiwań innych ludzi, nie musisz tłumić swoich uczuć, nie musisz cierpieć i radzić sobie sam, nie musisz podobać się wszystkim, nie musisz być najlepszy, nie musisz mieć zawsze racji, nie musisz milczeć, gdy cię coś boli, nie musisz być zawsze silny, nie musisz, nie musisz, nie musisz... 3. Bądź dobry dla siebie to czasem najtrudniejsze zadanie życiowe do wykonania. Codziennie wysłuchuję historii ludzi, którzy zarzucają sobie mnóstwo rzeczy, są przy tym dla siebie okrutni i niesprawiedliwi. "Zachowałem się jak idiota" , "jestem do niczego", "znów krzyczałam, a miałam być spokojna", "nie udało mi się odezwać, a przecież powinnam", "jestem beznadziejna ", to tylko kilka cytatów, z tego jak myślą i mówią o sobie moi pacjenci. Zapytani czy w ten sam sposób oceniają zachowania osób, które kochają, są oburzeni, mówią, że nigdy w życiu i że absolutnie nie, a tak łatwo im ranić siebie i sobie dokuczać. Podsumowując tę krótką opowieść zachęcam każdego z Was by jeszcze dziś, teraz, w tej chwili zrobił sobie rachunek sumienia i sprawdził czy udaje mu się traktować siebie jak kogoś bardzo kochanego, kto może, nie musi i jest dla siebie dobry. ❤️ Hanna Kornas
Ryby i kamienie - 02.11.2019r.
Przyglądając się dziś tej pięknej spienionej rzece, przypomniałam sobie opowieść o kamieniach i rybach. Nie pamiętam niestety ani jej autora, ani dokładnie jej treści. Zapamiętałam jednak sedno. W rzece pływają i kamienie , i ryby. Jedne unoszą się z prądem, nie czują i nie mają wpływu na nic, ani na to dokąd płyną, ani jak płyną. Obok kamieni pływają w rzece też ryby, one też nie mają wpływu na wszystko, nie mogą w pełni zmienić swojego środowiska, swojej natury, nawet swojego miejsca do życia, mogą jednak decydować o tym dokąd i w jaki sposób popłyną...Każdy z nas może zdecydować czy będzie kamieniem czy rybą w rzece swojego życia. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dokonywania dobrych dla siebie wyborów ❤️
Egoizm - 24.10.2019r.
Jak to właściwie jest z tym egoizmem... Będąc przed laty na jednym ze szkoleń terapeutycznych, prowadzący zajęcia psycholog poprosił uczestników o zrobienie pewnego ćwiczenia. Należało wyobrazić sobie podium z trzema stopniami i na każdym z tych stopni ustawić ważne dla siebie osoby, o których potrzeby dbamy na co dzień. Grupa ochoczo zabrała się do tego zadania przyznając pierwsze, drugie i trzecie miejsca swoim dzieciom, małżonkom, narzeczonym, przyjaciołom, rodzicom. Dumni zaprezentowaliśmy swoje wyniki prowadzącemu zajęcia i jakież wielkie było nasze zdziwienie gdy on stwierdził , że nasze podia są niekompletne czy źle skonstruowane. Kiedy upierał się, że dzieci, żony, mężowie, matki, ojcowie i przyjaciele stanowczo nie powinni być dla nas najważniejsi, jak się zapewne domyślacie, byliśmy tym zgorszeni. Jednak w toku naszego dialogu, coraz bardziej stawało się oczywiste, że faktycznie nikt z nas nie odważył się postawić na pierwszym miejscu w swojej hierarchii wartości osoby, z którą spędza najwięcej czasu, którą zna najlepiej, której potrzeby powinny być dla niego najważniejsze i z którą spędzi z całą pewnością resztę życia - czyli po prostu siebie. Bardzo trudno jest zaspokajać potrzeby innych osób, kiedy sami jesteśmy niezaspokojeni, trudno ukoić zlęknione dziecko, będąc przerażonym, albo pomóc uspokoić się rozwścieczonemu partnerowi, będąc samemu w apogeum złości. Zawsze w tym miejscu myślę o instrukcji ratunkowej w samolocie, kiedy to, jako rodzice, najpierw mamy założyć sobie maskę tlenową, jeśli chcemy uratować swoje dziecko. To absolutnie nie znaczy, że mamy ignorować potrzeby naszych bliskich, znaczy jedynie, że jeśli zadbamy o swoje potrzeby, to skuteczniej będziemy mogli pomóc innym. Poza tym, jeśli nauczymy się skutecznie zaspokajać swoje potrzeby, nie będziemy musieli frustrować się tym, że nie robią tego za nas nasi bliscy, którzy przecież nie czytają w naszych myślach. Od tamtego ćwiczenia minęło wiele już lat, jednak nadal chętnie korzystam z niego w swojej pracy. Proszę pacjentów, żeby konstruowali swoje podia, żeby opisywali ważne dla siebie osoby. Niezmiernie rzadko, o ile w ogóle, zdarza się, że ktoś nieśmiało wspomina o sobie, bądź pyta wprost czy siebie też ma brać pod uwagę, opisując swoje ważne postacie. Zauważyłam również pewną powtarzalność, ilekroć trafia do mnie para rodziców z problemem w relacji, piramida ważności tych osób prawie zawsze wygląda tak samo, na pierwszym miejscu są dzieci, potem któryś z współmałżonków, potem rodzice pacjentów a potem długo długo nikt. To niestety nie służy ani rodzicom, ani dzieciom. Pozwolę sobie opisać tu, pewnie w dużym uproszczeniu, sytuację być może idealną, jednak dającą dobre rokowania zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Jeśli na pierwszym miejscu będę ja, na drugim moje małżeństwo lub związek a na trzecim nasze dzieci, wtedy istnieje duża szansa na stworzenie dobrej rodziny. Jak pewnie zauważyliście nie ma na tym podium miejsca dla rodziców dorosłych pacjentów, nie jest to dziełem przypadku czy pomyłką. Wchodząc w związek i zakładając własną rodzinę musimy zrozumieć, że zmieniają się nasze priorytety i ta nowa jakość, którą stwarzamy ma pierwszeństwo przed rodziną pochodzenia, którą opuszczamy. Czwarte miejsce to nadal bardzo dobry wynik i tam właśnie być może powinni znajdować się rodzice i teściowie, po tym jak stworzymy swoją własną nową rodzinę. Dla wielu osób to co napisałam może zabrzmieć kontrowersyjnie, oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania. Moje jest skutkiem obserwacji rodzin w terapii i tego jak wiele cierpienia doświadczają wszyscy członkowie tych rodzin, gdy próbują zaburzyć tę hierarchię ważności. Nie bójmy się zatem myśleć i głośno mówić o tym, że jesteśmy ważni dla siebie samych. Hanna Kornas
ABC psychoterapii - 20.10.2019r.
Abc psychoterapii Wobec licznych i powtarzających się pytań ze strony pacjentów trafiających do mojego gabinetu, a także osób dzwoniących umówić się na pierwszą konsultację, postanowiłam napisać dziś, w mam nadzieję przystępny sposób, o tym jak wygląda spotkanie z psychoterapeutą i kiedy może być ono pomocne. Najczęstsze obszary pomocy psychoterapeutycznej to : • zaburzenia nastroju • depresja • uwikłanie w przemoc domową • nagłe zdarzenia losowe (śmierć bliskich, rozwód, wypadek) • problemy z kontrolowaniem złości • zaburzenia związane z długotrwałym stresem • zaburzenia lękowe • nerwice • wypalenie zawodowe • trudności w relacjach: np. małżeńskiej, przyjacielskiej, koleżeńskiej, rodzinnej • poczucie utraty radości życia • zaburzenia osobowości • wspomaganie leczenia niepłodności • zaburzenia łaknienia ( anoreksja, bulimia, otyłość) Trudno jest mi w kilku zdaniach opisać czym jest psychoterapia, ja myślę o niej jako o drodze, o procesie prowadzącym do zmiany. Psychoterapia jest metodą leczenia, polegającą na spotkaniach pacjenta z psychoterapeutą, w czasie tych spotkań psychoterapeuta towarzyszy pacjentowi w poznawaniu siebie, źródeł swoich trudności, pomaga w poszukiwaniu najlepszej drogi prowadzącej do zmiany. Czasem pacjenci mają pewne mylne przekonania, co do terapii, sprowadzające się do dwóch obszarów. 1. Nadzieja, że psychoterapeuta udzieli im dokładnych wskazówek i porad co mają zrobić. Tak jednak nie będzie, terapeuta będzie towarzyszył w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań pacjentowi, ale ich nie podawał, z tej prostej przyczyny, że o ile wykształcony i wykwalifikowany psychoterapeuta jest ekspertem od terapii, nie jest jednak przecież ekspertem od życia konkretnej osoby i odzyskanie przez pacjenta poczucia kompetencji i wpływu na własne życie jest celem terapii. 2. Spotkania i rozmowy z terapeutą wystarczą do poprawy samopoczucia, nie muszę już nic innego robić. Nic bardziej mylnego, celem terapii jest zmiana, i właśnie dokonywanie tych zmian w toku terapii jest leczące, chociaż czasem bolesne. Terapeuta będzie wtedy pacjentowi towarzyszył i dawał mu przestrzeń do omawiania swoich obaw i nadziei co do dokonywanych zmian, co pomoże w ich wprowadzeniu. Każda psychoterapia jest poprzedzona konsultacjami wstępnymi, zazwyczaj są to trzy spotkania, w czasie których psychoterapeuta przeprowadza diagnozę, prowadzi wywiad dotyczący historii życia pacjenta, a pacjent poznaje na własnej skórze na czym psychoterapia polega, poznaje też psychoterapeutę i to jak pracuje. Po tych spotkaniach zarówno pacjent, jak i psychoterapeuta decydują lub nie o podjęciu współpracy. Zawierają kontrakt terapeutyczny, opisujący koszt, przybliżoną długość terapii, częstotliwość spotkań ( w przypadku terapii indywidualnej spotkania zazwyczaj odbywają się co tydzień, pary i rodziny spotykają się z terapeutą zazwyczaj rzadziej, najczęściej co dwa tygodnie), sposoby komunikacji między sesjami, konsekwencje nieobecności na sesji a przede wszystkim cele terapii, które terapeuta co jakiś czas weryfikuje z pacjentem, żeby badać skuteczność psychoterapii. Kontrakt ten ma najczęściej formę ustną, w uzasadnionych przypadkach pisemną. Chciałabym jeszcze krótko opisać kiedy warto umówić się na wizytę do psychoterapeuty. Zapraszamy na konsultację, jeśli : • Chcesz lepiej poznać samego siebie • Chcesz zrozumieć przyczyny swojego zachowania • Odczuwasz, że nie znajdujesz radości i satysfakcji w swoim życiu • Masz poczucie, że nic Cię nie cieszy a Twoje życie traci sens • Pragniesz łatwiej osiągać cele, które przed sobą stawiasz oraz pełniej realizować swoje możliwości • Doświadczasz trudności w relacjach z innymi ludźmi: w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół • Chcesz swobodnie i świadomie decydować o tym, co się z Tobą dzieje oraz bardziej cieszyć się życiem • Doświadczasz trudnych objawów w postaci lęku, uczucia duszności, kłucia, kołatania serca, skoków ciśnienia, czy dolegliwości gastrycznych a lekarze, pomimo licznych badań, wykluczyli czynniki fizyczne • Lekarz zachęca Cię do podjęcia psychoterapii • Twoi bliscy martwią się o Ciebie, gdyż niepokoi ich Twój stan zdrowia i samopoczucia • Przechodzisz długotrwałą sytuację kryzysową i doświadczasz silnych skutków stresu Na koniec nadmienię, że w naszym Ośrodku Psychoterapii Kontrapunkt w Orzechu, na chwilę obecną pracuje 6 psychoterapeutów, psychologów. Wszyscy ukończyliśmy najpierw studia psychologiczne a potem szkolenie psychoterapeutyczne, pracujemy pod superwizją, jak również wszyscy stale się dokształcamy. Zapraszamy na spotkanie .
Psycholog, psychiatra, psychoterapeuta - 05.09.2019r.
Rozróżnienie między psychologiem, psychiatrą i psychoterapeutą. Psychiatra - lekarz medycyny, po studiach medycznych i specjalizacji z psychiatrii, przeprowadza diagnozę, może przepisywać leki, wystawiać zwolnienia lekarskie, tzw. L4 i kierować na psychoterapię lub do psychologa, psychiatra nie prowadzi psychoterapii (chyba, że ukończył dodatkowe, oprócz medycyny, szkolenie , w postaci 4 lub 5 letniego kursu psychoterapii). Psycholog - absolwent magisterskich studiów psychologicznych, przeprowadza diagnozę psychologiczną, może stosować testy psychologiczne, jako narzędzie diagnozy, udzielać wsparcia i prowadzić konsultacje psychologiczne i poradnictwo. Psycholog nie prowadzi psychoterapii (chyba, że ukończył dodatkowe, oprócz psychologii, szkolenie, w postaci 4 lub 5 letniego kursu psychoterapii). Psychoterapeuta- absolwent studiów magisterskich lub medycznych, o kierunkach psychologia, pedagogika, lub pokrewnych, który po ukończeniu studiów odbył dodatkowe 4 lub 5 pięcioletnie szkolenie z psychoterapii, terapię własną i stale pracuje pod superwizją czyli konsultuje swoją pracę u bardziej doświadczonego psychoterapeuty, zachowując wszelkie zasady tajemnicy zawodowej i dyskrecji. Psychoterapeuta prowadzi psychoterapię, przeprowadza diagnozę na użytek terapii, w razie potrzeby kieruje do psychiatry, w celu uzupełnienia terapii o wsparcie farmakologiczne. Psychoterapeuta nie ma uprawnień do przepisywania leków i wystawiania zwolnień lekarskich. Żeby uniknąć nieporozumień w tej kwestii nadmieniam, że w Ośrodku Psychoterapii Kontrapunkt pracuje obecnie 6 psychologów-psychoterapeutów, wszyscy najpierw ukończyliśmy studia magisterskie z psychologii, a później wieloletnie szkoły psychoterapeutyczne, wszyscy pracujemy pod superwizją i wszyscy serdecznie zapraszamy na spotkania 🙂 Hanna Kornas
Dlaczego kocham być psychoterapeutką - 02.04.2019r.
Drodzy czytelnicy mam za sobą kolejny wyjątkowy dzień w swojej pracy i chcę się podzielić dziś z Wami swoją radością. Dziś kolejny z moich pacjentów zakończył z sukcesem terapię. Były podsumowania, pożegnania, radość, satysfakcja, duma i łzy wzruszenia, nie tylko w oczach pacjenta  Wiele miesięcy, a nawet lat, ten człowiek okazywał mi zaufanie i zapraszał mnie do swojego wewnętrznego świata przeżyć, odczuć, zranień i radości. Tydzień w tydzień cierpliwie towarzyszyłam pacjentowi w jego drodze do siebie, do zrozumienia, samoakceptacji, zadowolenia z siebie . Bywały w tej pracy trudne momenty, zwątpienie, brak nadziei , smutek i rozpacz. Tak to zwykle jest, gdy robimy coś ważnego, nowego i trudnego, że towarzyszy nam lęk i zwątpienie, ale kiedy pokonamy te trudności czeka nas wspaniała nagroda. Mój pacjent powiedział dziś, że nie zmienił swojego życia pod wpływem terapii, on je zupełnie na nowo zbudował, jakby urodził się jeszcze raz. Cudownie to było usłyszeć i cudownie było w tym uczestniczyć. Moi przyjaciele, znajomi a czasem także pacjenci pytają mnie nieraz z troską : „ Jak Pani wytrzymuje te wszystkie opowieści pełne cierpienia, ludzkich tragedii i rozpaczy ?” Nie jest to łatwe, ale zawsze kiedy przychodzi do mnie nowy pacjent i opowiada o swoim cierpieniu, myślę o tych wszystkich pacjentach, którzy w terapii „ urodzili się na nowo ”, o tym, że cierpienie kiedyś się kończy, że wprawdzie nie można zmienić przeszłości, ale przecież można ją inaczej zrozumieć, opłakać, pożegnać się z pewnymi stratami i zacząć żyć inaczej, bez żalu, bez złości, bez ciągłego rozpamiętywania. Za to z poczuciem zadowolenia z siebie, satysfakcją, szczęściem i poczuciem bycia wartościowym człowiekiem. Chcę dziś podziękować moim pacjentom, za to, że mogę im towarzyszyć w ich wewnętrznej przemianie, obserwować ich zmiany, cieszyć się z ich sukcesów, za wzruszenia, których ciągle mi dostarczają i zaufanie, którym mnie obdarzają. Terapia to trudna droga, jednak dziś po raz kolejny usłyszałam, że warto nią podążać do celu. Moi pacjenci mówią, że jedyne czego żałują to to, że tak późno na terapię się zgłosili i tyle lat cierpieli, w poczuciu braku nadziei na zmianę. Zachęcam zatem do nie czekania już dłużej i podjęcia ryzyka zmiany swojego życia. Drogi Panie X powodzenia w nowym życiu! Hanna Kornas
Nowotwór nie jest zaraźliwy - 26.10.2018r.
Zainspirowana doświadczeniem koleżanki, a także historiami moich pacjentów chciałabym dziś opisać trudności społeczne i psychiczne z jakimi muszą się mierzyć na co dzień osoby przewlekle chore. Przewlekła choroba poza oczywistym wymiarem cierpienia fizycznego niesie ze sobą cały szereg cierpień psychicznych. Otrzymanie diagnozy a jeszcze wcześniej oczekiwanie na nią- to czas zalewającego i paraliżującego lęku, lęku o życie, zdrowie, lęku o to jak zmieni się życie naszych bliskich, gdyby okazało się, że choroba okaże się śmiertelna. Po fazie lęku następuje czas złości, gniewu, poszukiwania winnych, ale także obwiniania siebie, „przecież mogłam wcześniej się zbadać” , „ wiedziałem, że palenie powoduje raka, a i tak paliłem”, „ za mało się ruszałem, nie ćwiczyłem, a mogłem”, „ powinienem był to wiedzieć”, „ to wszystko moja wina”. Takie i podobne myśli zalewają umysł chorego, dominującymi emocjami są lęk, ból, niepewność co do przyszłości, złość, brak poczucia wpływu, smutek i gniew. Pojawia się też dojmujące uczucie samotności. Osoby chore bardzo potrzebują bliskich życzliwych im osób. Z jednej strony unikają ludzi, nie chcą uczestniczyć w życiu towarzyskim, wychodzić z domu, ani zapraszać gości, z drugiej strony samotność jest źródłem dodatkowego cierpienia. Pracując z osobami przewlekle chorymi słucham każdego dnia o ich osamotnieniu i poczuciu wyizolowania. Także rodziny osób chorych opisują, że krewni i znajomi unikają kontaktów również z nimi, jakby z obawy, że obcując z cierpieniem sami mogą się nim „ zarazić”. Wyjaśniając przyczyny tego zjawiska warto zauważyć, że nie są one jednorodne. Jedni boją się zarazić, inni nie chcą urazić chorej osoby, nie wiedzą o czym z nią mogą rozmawiać, a jakich tematów nie powinni poruszać. Bardzo chcą pomóc, ale nie wiedzą jak, wobec tego nie robią nic. Jak zatem można pomóc w tej sytuacji? Stawiając czoła swojemu lękowi, zazwyczaj wystarczy po prostu być, towarzyszyć, być dostępnym, nie zrażać się odmowami, proponować swoje towarzystwo i nie bać się mówić o tym co się dzieje, nie bać się pytać i nie bać się słuchać. Zrealizowanie tych prostych postulatów wcale tak proste nie jest, jeśli jednak się uda, będzie to niezwykle pomocne dla chorych i ich rodzin. Czasem gdy wsparcie bliskich nie wystarcza, nadchodzi czas, żeby sięgnąć po pomoc profesjonalną, zarówno osoba chora, jak też jej rodzina doświadcza tak silnego obciążenia emocjonalnego, że spotkanie z psychologiem może pomóc w poradzeniu sobie z tymi trudnymi emocjami. Jedna z moich pacjentek, w przypływie złości i bezradności wobec choroby, powiedziała do mnie, że nie widzi sensu, żeby kontynuować nasze spotkania, „ po co mam przychodzić, nic nie da się zrobić, przecież nie będziemy obie siedziały i zalewały się łzami”, udało mi się zachęcić ją jednak do przyjścia, usłyszałam na końcu naszego kolejnego, rzeczywiście bardzo” łzawego” i poruszającego dla nas obydwu spotkania „dziękuję, czuję teraz ulgę, jest mi lepiej, odzyskałam nadzieję” .Właśnie takie słowa nadają sens mojej pracy, dla nich warto być, towarzyszyć i chociaż czasem wydaje się, że niewiele można zrobić, to to „niewiele” okazuje się jednak być bardzo ważne. Hanna Kornas
Kobieta kobiecie wilkiem - 26.09.2018r.
Chciałabym dziś odnieść się do kwestii, która właściwie od dawna już mnie niepokoi, ale ostatnio w mojej ocenie przybiera na sile. Kwestią tą są relacje miedzy kobietami. Od kilkunastu lat prowadząc terapie zarówno kobiet jak i mężczyzn, mam możliwość posłuchać i poprzyglądać się temu jak kobiety i mężczyźni traktują osoby swojej płci. Widzę tu smutną dysproporcję. Mężczyźni- pewnie nie jest tak zawsze i nie w 100%, odnoszę wrażenie, że niestety jednak znacząco częściej niż kobiety, solidaryzują się z innymi mężczyznami, są wobec nich wyrozumiali, empatyczni, współczujący, rozumieją motywy kierujące innymi mężczyznami i okazują im wsparcie. Kobiety natomiast przedstawicielki swojej płci traktują dużo gorzej. Nieraz ze smutkiem słucham o tym, jak jedne kobiety twierdzą, że inne że kobiety są „ słabe” „ złośliwe” „ podłe”, że „ nie można im ufać”, „nie można na nie liczyć”, że „są źródłem wszelkiego zła”. To nie są cytaty jedynie z moich pacjentek, słyszę takie teksty również u przyjaciółek, koleżanek, czy w przypadkowych rozmowach. Tematem powracającym jest to, że jeśli dojdzie w małżeństwie do zdrady, to w oczach kobiet, właśnie my kobiety zawsze jesteśmy temu winne, albo jako zdradzane żony „ widać nie dbała o męża”, albo jako kochanki „ to wszystko przez nią, gdyby ona nie ukradła mi męża, to on byłby nadal ze mną”, tu oczywiście pada szereg epitetów na kobiety, które często przecież same są ofiarami, bo mężczyzna nie przyznał się, że ma żonę, lub twierdził, że jest w trakcie rozwodu. Zjawisko to jest dla mnie smutne i nie napawa optymizmem, z jednej strony widzę bawiące się ze sobą dziewczynki w przedszkolu, zakochane w sobie przyjaciółki z okresu szkolnego a potem nagle te przyjaźnie przechodzą we wrogość. Właśnie wrogi stosunek do kobiet płynący od innych kobiet, tak bardzo mnie niepokoi. Co się takiego wydarza w drodze naszego dojrzewania, że z dziewczynek spędzających ze sobą całe dnie wyrastamy na kobiety, które nie znoszą innych kobiet? Czytając komentarze na różnych forach internetowych napotykam na bardzo agresywne i niszczące komentarze dotyczące kobiet „ leniwa krowa , nie chce jej się pracować i cale dnie spędza w domu”, „ pracoholiczka, egoistka, po co rodziła dzieci, jak teraz nie chce z nimi spędzać czasu”, „ rozlazła i zaniedbana”, „ maniaczka fitnessu i niewolnica zdrowego odżywiania”, „ grubaska”, „ kościotrup”, „ wymalowana lala”, „ zaniedbaluch”. Gdy bliżej przyglądałam się temu zjawisku dostrzegłam niestety, że autorami tych tekstów zazwyczaj nie są mężczyźni, nienienawidzący kobiet, a właśnie inne kobiety, dla których każdy powód do skrytykowania innej kobiety jest dobry. Smutne to zjawisko, tym większą budzi moją niezgodę, że sama jestem kobietą i żyję wśród innych kobiet. Stawiam sobie od dawna pytanie co jest tego przyczyną , ale też jak przełamać ten proceder, jak zachęcić kobiety, żeby były dla siebie wsparciem, żeby czerpały z siebie nawzajem, ze swojej siły i mądrości. Drogie kobiety, to do Was szczególnie kieruję dziś swój apel, bądźmy dla siebie dobre, dla siebie nawzajem i dla samych siebie. Bo moja intuicja niezmiennie mi podpowiada, że u źródeł tej niechęci kryje się często poczucie gorszości, niższości i brak akceptacji dla siebie i swoich słabości. Patrzmy na siebie życzliwiej, okazujmy sobie wsparcie i wyrozumiałość, ale też dostrzeżmy jak wielka siła kryje się w kobiecości i jak wspaniale jest z niej korzystać i czerpać. Wtedy świat stanie się miejscem dla nas lepszym a życzliwsze spojrzenie i wsparcie innych kobiet niejednej kobiecie może pomóc w zmaganiach z niełatwą czasem codziennością. Hanna Kornas
Para na kozetce - 11.09.2018r.
Odnoszę wrażenie, że z roku na rok wśród Polaków wzrasta świadomość co do sensu i celu podejmowania indywidualnej terapii psychologicznej, wciąż jednak temat par w gabinecie psychoterapeuty budzi wiele wątpliwości i niejasności. Spróbuję tutaj w przystępny sposób opisać czym jest, a czym nie jest terapia dla par. Kiedy warto z niej skorzystać, a kiedy, w mojej ocenie, nie przyniesie ona rezultatu. Zwyczajowo podjęcie terapii poprzedzają konsultacje diagnostyczne, najczęściej od jednej do trzech, w tym czasie terapeuta przeprowadza szeroki wywiad, stawia wstępne hipotezy i wstępną diagnozę, natomiast dla pacjenta jest to czas, w którym poznaje terapeutę, styl jego pracy i dowiaduje się, a także odczuwa na sobie na czym będzie polegać terapia. Zawsze gdy we wstępnym wywiadzie pacjent wskazuje jako źródło swojego cierpienia trudności w relacji małżeńskiej czy partnerskiej, jest to dla mnie wskazaniem, żeby wspólnie z pacjentem zastanowić się czy bardziej pomocna będzie dla niego terapia indywidualna czy też terapia pary. Po wstępnych konsultacjach podejmujemy z pacjentem decyzję co do formy terapii. Pary, które trafiają do mojego gabinetu zazwyczaj są w dużym kryzysie, rozważają rozstanie, ale też szukają jeszcze sposobów na ratowanie swojego związku. Wśród najczęściej wnoszonych do terapii tematów prym wiodą trudności w komunikacji, niemożność „dogadania się”, odczucie, że coś już w parze umarło, wygasło. Poczucie, że ludzie, którzy powinni być sobie najbliżsi traktują siebie jak obcych. Równie często pary zgłaszają odmienne zdanie co do kwestii wychowawczych, ekonomicznych, pełnionych ról i podziału obowiązków domowych. Osobną grupę problemów stanowią zdrady i ich wpływ na związek, a także stosowanie przez któregoś z małżonków przemocy. Myślę, że wszystkie te kwestie mogą być wskazaniem do konsultacji psychoterapeutycznej, szczególnie zaś warto z takie konsultacji skorzystać, gdy mamy wrażenie, że nasz związek chyli się rozpadowi, że nie potrafimy już sami uporać się z naszymi związkowymi problemami. Psychoterapeuta pomoże nam wówczas spojrzeć na problemy niejako z boku, zastanowić się i poszukać co jest ich źródłem, a także pomoże poszukać rozwiązania tych problemów. Pozwolę sobie w tym miejscu napisać kiedy moim zdaniem terapia par nie przyniesie spodziewanego, w postaci poprawy relacji, rezultatu. Otóż zdarza się i to wcale nie rzadko, że trafiają do mnie pary o zupełnie odmiennych celach, jeden z partnerów chce się rozstać, drugi chce ratować związek. Niestety często jest też tak, że pacjent dążący do rozstania nie ujawnia drugiemu partnerowi, że żyje już w innym związku, że nawiązał i podtrzymuje inną niż z małżonkiem intymną relację. Przychodzi jednak na terapię, z różną motywacją, „ dla świętego spokoju”, „ żeby w sądzie nikt mu/jej nie zarzucił, że się nie starał”. Tajemnice takie i tak często zostają w toku terapii ujawnione, a poczucie bycia zranionym i oszukanym u drugiego partnera jest silniejsze niż gdyby uzyskał taką informację w domu. Podkreślę, że nie chodzi mi o to, że terapia nie ma sensu, gdy czujemy, że mamy już dość i nie damy rady dłużej żyć w taki sposób- wtedy jak najbardziej zapraszam do gabinetu. Piszę jedynie o sytuacjach, gdy jeden z małżonków jest całkowicie przekonany, że chce odejść i wieść życie z osobą, z którą utrzymuje romans. Wówczas sądzę, że lepiej taką informację przekazać z szacunkiem, bez świadków i udziału osób trzecich. Pozostaje jeszcze kwestia czy terapia ma sens, czy działa, czy może pomóc parom w kryzysach. Ja jestem o tym zdecydowanie i całkowicie przekonana. Na co dzień spotykam się z parami, będącymi na różnych etapach terapii, mogę dzięki temu doświadczać „ cudu terapii” i obserwować jak ludzie, którzy na początki terapii nie widzą dla siebie szans, z czasem te szanse odzyskują, po to, by na końcu terapii tworzyć związki, jak mówią „ o jakich marzyli całe życie”. Bardzo często słyszę od moich pacjentów, że oni wcale nie naprawili swojego związku w terapii, oni ten związek zupełnie od nowa zbudowali, w sposób dla siebie najlepszy.
Dorosłe niedorosłe dzieci - 31.08.2018r.
Zainspirowana sugestią czytelniczki mojego poprzedniego artykułu dotyczącego wychowania dzieci, pozwolę sobie odnieść się dziś do kwestii relacji pomiędzy dorosłymi dziećmi a ich rodzicami. Wychowanie dzieci jest procesem niewątpliwie długoletnim, jednak nawet ono ma kiedyś swój kres, psychologowie różnią się zdaniem w kwestii długości i sensu oddziaływań wychowawczych rodziców na dzieci, jedni mówią, że dzieci chłoną od nas najwięcej przez pierwsze trzy lata swojego życia, inni, że proces ten trwa do 12-13 roku życia, jeszcze inni, że dzieci wychowujemy do ich pełnoletniości. Ktokolwiek miałby z nich rację, jedno jest pewne, zawsze prędzej czy później nadchodzi moment, gdy dzieci są już dorosłe i rodzice nie mogą/nie powinni już dłużej ich wychowywać i wpływać na ich życie. Każdego dnia pracując z moim dorosłymi pacjentami prowadzę trudne rozmowy na temat ich trudnych relacji z rodzicami. Relacje te często są bardzo skomplikowane, pełne bolesnych emocji, żalu i cierpienia. Wśród naszych rozmów niezwykle ważną i powtarzającą się kwestią jest temat powinności dorosłych dzieci wobec rodziców. Zdarza się, niestety nie rzadko, że powinności te i zobowiązania utrudniają a czasem wręcz uniemożliwiają dorosłym ludziom założenie swojej własnej rodziny, bądź też, nawet jeśli uda im się taką rodzinę założyć, to ponosi ona bolesne konsekwencje braku odseparowania się dorosłych dzieci od rodziców. Zaznaczam, że opisuję tu sytuację gdy rodzice są sprawni, zdrowi i samodzielni i nie potrzebują na co dzień pomocy swoich dzieci. Dawno temu przeczytałam gdzieś wspaniałe zdanie, nie wiem niestety kto jest jego autorem, jednak treść jest tak bezcenna w temacie, że pozwalam ją sobie przytoczyć „ dziecko jest jak gość w twoim domu- nakarm, naucz i puść wolno”. Szanowni czytelnicy być może to co teraz napiszę jest banałem, jednak w swojej pracy codziennie przekonuję się, że dla niektórych osób takie podejście jest nowością, często też prowadzi do uwolnienia i wyzwolenia z bolesnych więzów emocjonalnych. DZIECI RODZIMY DLA ŚWIATA, A NIE DLA SIEBIE. Oznacza to, że nawet najczulsza i najsilniejsza relacja między matką czy ojcem a dzieckiem musi z czasem uleć pewnemu osłabieniu a także zmianie i ustąpić miejsca nowym relacjom w życiu dorosłego dziecka. Nasze dorosłe dzieci mają prawo budować sobie swoje życie po swojemu, nie uwzględniając nas- rodziców w swoich planach, mają prawo się wyprowadzać, przeprowadzać, emigrować, zmieniać pracę i wybierać sobie partnerów życiowych, planować rodzicielstwo w swoim czasie, robić karierę lub nie, zmieniać zdanie, błądzić i decydować za siebie. Upraszczając : dorosłe dzieci mają prawo być dorosłe! Niestety dość często trafiają do mnie małżeństwa będące u kresu wytrzymałości i rozważające rozwód. Gdy w wywiadzie dopytuję o relacje rodzinne, okazuje się np. że trzydziestoletni mąż codziennie jada obiady w domu swoich rodziców, żeby nie robić przykrości mamie, która co rano dzwoni go na ten obiad zaprosić, ignorując przy tym potrzeby żony. Albo że czterdziestoletnia córka prowadzi codzienne rozmowy telefoniczne z matką czy ojcem, trwające nieraz ponad godzinę, w których relacjonuje rodzicom szczegóły swojego pożycia, słucha ich porad i krytyki wszelkich zachowań swojego męża. Nie są to sytuacje niestety rzadkie. Wierzę, że rodzice tych małżonków mają dobre intencje, wierzę, że chcą wesprzeć i pomóc swoim dzieciom, jednak poziom szkodliwości takich relacji sięga głęboko i daleko. Bardzo trudno byłoby komukolwiek zaangażować się całkowicie w dwie pełnoetatowe prace równocześnie, jeszcze trudniejsze jest życie równocześnie w dwóch rodzinach. Dorosłość jest momentem, gdy dzieci opuszczają dom rodzinny i budują swoje własne rodziny. Jest czasem, gdy rodzice powinni się wycofać z pierwszego planu, umożliwić dzieciom zdobywanie nowych doświadczeń i budowanie swoich własnych nowych relacji z innymi. Osobną kwestią jest zaangażowanie dziadków w wychowywanie wnuków. I tu znów jak wyżej to rodzice a nie dziadkowie decydują o tym jak będą wychowywać swoje dzieci. Pomoc dziadków jest wspaniała i potrzebna, pomoc jednak, a nie wyręczanie. Podpowiedzi a nie wymuszanie jedynie słusznych rozwiązań. Kwestię tę jednak będę na pewno w przyszłości poruszać odrębnie, gdyż jej powaga tego wymaga. Chcę zasygnalizować w tym artykule, że tak samo jak dla małych dzieci ważna jest bliskość rodziców, taka samo dla dzieci dorosłych ważna jest od rodziców zdrowa odległość. Drodzy rodzice dorosłych dzieci- pozwólcie dzieciom żyć osobno i po swojemu, drogie dorosłe dzieci – zadbajcie o swoją uprawnioną przestrzeń i wolność! Hanna Kornas
Skuteczne wychowanie - 29.08.2018r.
Do mojego gabinetu regularnie trafiają kochający rodzice, z niepokojem opisujący zachowania swoich dzieci, które są dla nich źródłem stresu i lęku. Rodzice Ci nieraz przyznają, że techniki wychowawcze, które stosują są nieskuteczne i nie udaje im się dzięki nim osiągnąć spodziewanych efektów. Znamienne jest to, że metody, które opisują rodzice dotyczą bardzo różnych zachowań, układających się na kontinuum od całkowitej bezgraniczności i braku zasad do skrajnej nawet przemocy. Podkreślam raz jeszcze, że trafiają do mnie wyłącznie rodzice, którzy kochają swoje dzieci i to jak je traktują nie jest efektem okrucieństwa, psychopatii czy szeroko rozumianej patologii a wyłącznie skutkiem braku prawidłowych wzorców w ich domach pochodzenia, bezradności i braku wiedzy. Skoro nie działa brak zasad, zwany potocznie i całkowicie błędnie „wychowaniem bezstresowym”. Błędnie, gdyż brak reguł, jasności i granic jest dla dziecka stresem ogromnym. Nie działa również skutecznie przemoc, gdyż narusza więź między rodzicem a dzieckiem, narusza poczucie bezpieczeństwa u dziecka, narusza również, niestety trwale, poczucie wartości u dziecka, u rodzica zaś powoduje często poczucie winy, bezradności i porażki. Co zatem jest skuteczne? Odpowiedź będzie może banalna, natomiast jej wprowadzenie w życie już takie proste nie jest. Uważam, że skuteczne wychowanie jako jakaś jedna jedyna sprawdzona metoda jest po prostu mitem. Nie ma „złotego środka”, nie ma jakiegoś cudownego tajemniczego sposobu, który spowoduje, że nasze dziecko będzie szczęśliwe i przy tym grzeczne, asertywne i potulne, uprzejme i umiejące zadbać o swoje potrzeby...Czy wobec tego jesteśmy skazani na błądzenie po omacku, eksperymentowanie na własnych dzieciach i liczenie na cud ? Tak źle na szczęście nie jest. Istnieje szereg zasad, które mogą być dla nas drogowskazem. Na pewno na pierwszym miejscu zawsze i niezmiennie stawiam SZACUNEK. Szacunek do siebie i do dziecka, szacunek dla potrzeb dziecka i szacunek dla potrzeba własnych. Jakże trudny jest czasem balans między tymi dwoma biegunami wiedzą wyłącznie rodzice. Mam poczucie, że im dziecko jest młodsze tym bardziej powinniśmy przychylać się do jego potrzeb, im jest jednak starsze, tym bardziej możemy już dbać też i o siebie. Szacunek oznacza również, że nie robię mojemu dziecku nic, czego nie chciałbym, żeby robiono mnie, nie biję, nie szarpię, nie popycham, nie wyśmiewam, nie straszę, ale też nie oczekuję, że dziecko samo się domyśli co może a czego nie. Sama chciałabym będąc w nowym dla mnie otoczeniu i sytuacji, żeby ktoś mi podpowiedział jakie są reguły, co wypada, co mi wolno, a czego nie, jakie będą konsekwencje naruszeń tych zasad. Myślę, że dokładnie w ten sam sposób możemy potraktować nasze dzieci. Bądźmy dla nich życzliwymi przewodnikami po życiu, wyznaczajmy im mądrze granice, bądźmy konsekwentni wobec dzieci, ale też koniecznie dotrzymujmy danego im słowa. Tak niewiele, ale równocześnie tak tak trudno dotrzymać tych zasad. Im bardziej sami byliśmy wychowywani w odmienny od opisanego wyżej sposobu, tym trudniej samemu jest tak traktować dzieci. Myślę, że jeśli jesteśmy świadomymi rodzicami warto zdać sobie sprawę, że kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, czas zasięgnąć porady psychologa, a czasem skorzystać z terapii, żeby „rozprawić się z demonami z przeszłości”, które mogą uniemożliwiać nam bycie takimi rodzicami jak pragniemy być. Moi pacjenci często mówią, że ich główną motywacją do terapii jest los ich dzieci, nie chcą powtarzać wobec dzieci tego, co sami doświadczyli, albo stosować metod, które są efektem ich frustracji i bezradności. Myślę, że to naprawdę dobra motywacja. Kończąc z kolei terapię pacjenci często podkreślają, że nie tylko ich życie uległo zmianie, ale też ich dzieci są nareszcie szczęśliwe. Zachęcam do przyjrzenia się swojemu rodzicielstwu i zadbania o to, żeby wychować dzieci w zgodzie ze sobą i z szacunkiem dla ich potrzeb. Hanna Kornas
Emocje - 23.08.2018r.
Witam serdecznie. Nazywam się Hanna Kornas, jestem psychologiem, psychoterapeutką i założycielką Ośrodka Psychoterapii Kontrapunkt. Zapraszam Państwa do lektury cyklu krótkich artykułów dotyczących zarówno funkcjonowania ludzkiej psychiki, jak też tego, czym jest i do czego może być przydatna psychoterapia. Ukończyłam szereg szkoleń psychologicznych, fachowego pomagania ludziom uczę się od kilkudziesięciu już lat i na pewno nigdy uczyć się tego nie przestanę, jestem jednak przede wszystkim praktykiem, pracuję w zawodzie psychologa i psychoterapeuty od 18 lat, dlatego też informacje, które będę zamieszczała na stronie, będą miały przede wszystkim perspektywę praktyka a nie badacza i naukowca. Emocje- nasz największy wróg czy najlepszy sprzymierzeńca ? W swojej wieloletniej praktyce w gabinecie psychoterapeuty nie spotkałam jak dotąd osoby, dla której temat emocji pozostawałby obojętny. Pacjenci zgłaszają przeróżne trudności w sferze funkcjonowania emocjonalnego, jedni, jak to określają "czują za dużo i za mocno", „emocje ich zalewają”, sprawują nad nimi władzę i utrudniają codzienne funkcjonowanie, inni podają, że " nie czują nic" albo, że „ czują za słabo”. Wiele osób różnicuje emocje na te „dobre”, których chcieliby czuć więcej i te „złe”, których chcieliby się pozbyć. Tymczasem wszystkie emocje, które czujemy są nam absolutnie niezbędne, dają nam bezcenne informacje na temat świata, wpływu innych na nas i na temat nas samych . Złość jest informacją o naruszeniu naszych granic, smutek daje czas na refleksje i przemyślenia, lęk podpowiada, że coś nam może zagrażać. W naszej kulturze dość często spotykam się z tym, że to w jaki sposób patrzymy na emocje jest skutkiem tego, jak o emocjach myśleli i mówili nasi rodzice i wychowawcy. Dziewczynki są uczone tego, że nie powinny głośno i silnie wyrażać złości, najlepiej by było, żeby jej w ogóle nie czuły. Chłopcy od najmłodszych lat słyszą, że nie powinni się mazać, nie powinni płakać, smucić się i bać. Założenia te nie są jednak możliwe do wykonania- na szczęście! Każdy zdrowy człowiek rodzi się z całym repertuarem emocji, już na twarzy i w zachowaniach niemowląt można zauważyć złość, smutek, lęk, radość, obrzydzenie czy miłość. Z wiekiem emocje te rozwijają się w bardziej skomplikowane i mniej jednoznaczne reakcje. Pozwolę sobie podkreślić raz jeszcze : każdy zdrowy człowiek czuje emocje i każdy czuć je powinien! Jeśli jednak czujemy , że z emocjami sobie nie radzimy, że utrudniają one życie nam i naszym bliskim, że są „ zalewające” i dezorganizujące nasze funkcjonowanie- zachęcam do spotkania z psychoterapeutą, który fachowym i życzliwym okiem spojrzy ze swojej perspektywy na sytuację i pomoże nam lepiej sobie radzić i płynnie przemieszczać się po tajemniczym, ale jakże fascynującym świecie emocji i uczuć. Poniżej zamieszczam – dzięki życzliwości kolegi psychologa- obrazek ilustrujący bogaty świat przeżyć emocjonalnych.